*kilka tygodni później, zima, sobota, perspektywa Charliego*
Obudziłem się swoim ciepłym łóżku pod grubą kołdrą. Ziewnąłem na tyle głośno, że obudziłem James'a, po czym wstałem drapiąc się po głowie. Wygramoliłem się z łóżka nie patrząc nawet w stronę zegara, bo wiedziałem, że jest już bardzo późno skoro na zewnątrz jest jasno. Zwykle gdy budziliśmy się by iść na lekcje, to było jeszcze ciemno. Cóż, jest zima, a za oknem sypie śnieg. Ruszyłem w stronę kufra. Wczoraj zasnąłem w ubraniu, bo byłem tak wyczerpany spacerem z Chloe po błoniach. W tej bluzie było tak gorąco, poczułem się jakbym brał kąpiel ze sklątką tylnowybuchową. Westchnąłem spoglądając na ładnie poskładane ubrania w kufrze i zabrałem pierwszy lepszy
komplet. Udałem się do łazienki z której właśnie wyszedł
ubrany Lukas.
- Carol jeszcze śpi? - zapytał James'a, który powoli wstawał z łóżka.
- Mhm. - mruknął na potwierdzenie, a Lukas przewrócił oczyma.
- Wyluzuj, zachowujesz się jak Shadow i Natalie. - stwierdził James, a ja kiwnąłem potwierdzająco głową przechodząc obok Lukasa.
Zamknąłem się w łazience i wykonałem podstawowe czynności. Ubrałem się i po spojrzeniu w lustro stwierdziłem, że nawet spoko to wygląda. Wyszedłem z łazienki i położyłem się z powrotem na łóżko, czekając, aż Carol wybudzi się ze swojego snu zimowego. Sprawdziłem w tym czasie wszystkie media na swoim telefonie. James zdążył się
ubrać i wyjść na śniadanie, a ja nadal czekałem aż Carol się wybudzi. Jakoś mi się nie śpieszyło by go na siłę wyciągać z łóżka, wtedy strasznie marudzi, a dzisiaj jest sobota, dzień w którym leniuchuje najdłużej. Lukas po pięciu następnych minutach nie wytrzymał i szarpnął za jego kołdrę, w odpowiedzi usłyszał tylko ciche ''ughh''.
- Carol, ty durny leniu, dzisiaj wypad do Hogsmeade! - warknął na brata, a ten wstał gwałtownie.
Spojrzałem na niego zdziwiony. Carol Thompson wstał od razu z łóżka, trzeba to zapisać w kalendarzu.
- Hogsmeade! Oh! Tak, NARESZCIE! - krzyknął głośno, aż uszy mnie zabolały.
- Zamknij się, proszę cię. - syknąłem na niego zmęczony.
Carol wstał szybko i rzucił się na swój kufer, wyciągnął z niego byle jakie, niedopasowane
ubrania i zwiał do łazienki. Lukas spojrzał na mnie pytającym i zdziwionym wzrokiem jednocześnie, a ja wzruszyłem ramionami. Wstałem i schowałem sobie różdżkę do kieszeni szaty, którą założyłem na swoje ubranie. Lukas także założył sobie szatę i schował różdżkę, po chwili to samo zrobił uszykowany, ale jak zwykle nie uczesany Carol.
- Chodźmy na śniadanie! - powiedział Carol zupełnie przytomny.
- Wiesz, jest dokładnie jedenasta, i właśnie w tej chwili skończyło się śniadanie. - rzekł Lukas i westchnął znudzony.
Carol spojrzał na mnie wkurzony.
- Czemu mnie wcześniej nie obudziliście? - rzekł obrażony nadal patrząc w moją stronę.
- Bo nie lubisz jak cię budzimy. - odpowiedział za mnie Lukas.
- Ale dzisiaj jest wypad do Hogsmeade! Najpiękniejszego miejsca pod słońcem! I na dodatek dziewczyny idą tam pierwszy raz więc musimy im wszystko pokazać. - westchnął uradowany chłopak i odwrócił się z zamiarem wyjścia z dormitorium.
- Okej chodźmy, bo o dwunastej już mamy zbiórkę pod głównym wejściem. - powiedziałem i założyłem kurtkę, tak samo jak pozostali.
- A jeśli się pośpieszymy to pójdziemy do kuchni coś przegryźć. - rzekł Lukas i westchnął.
- Po co? - zapytał Carol gdy wyszliśmy.
- Byłeś podobno bardzo głodny. - powiedziałem uśmiechając się do chłopaka.
- No, ale w sumie możemy coś przegryźć w pubie ''Pod Trzema Miotłami'' albo kupimy coś w Miodowym Królestwie! - rozmarzył się Carol i nie zauważył schodka, więc potknął się klnąc pod nosem.
Parsknąłem śmiechem i zeszliśmy po schodach, gdzie na kanapie siedziały już dziewczyny żywo o czymś dyskutując, usłyszałem imię 'Albus'. Kaszlnąłem oznajmiając, że przyszliśmy, żeby znowu Carol nie miał napadu zazdrości. Ale chłopak nawet nie zauważył, że dziewczyny siedzą na kanapie.
- Hej! - powiedziała Shad spoglądając na nas i uśmiechnęła się szeroko, Natie natomiast nie była w tak doskonałym humorze.
- Hej! Co jest? - zwróciłem się do Natalie, która siedziała z podkurczonymi kolanami na fotelu.
- Nic. - odpowiedziała krótko. - Mamy dla was kanapki, bo nie przyszliście na śniadanie.
Wstała i podała mi zawinięte w srebrnym papierze kanapki. Od razu było wiadomo, że coś tu jest nie tak, blondynka chciała coś ukryć i zmienić temat. Spojrzałem pytająco na Shadow, ale ona udawała, że tego nie widziała.
- Ej, co tu się dzieje? - zapytałem jeszcze raz, a Lukas również spojrzał na Natalie zdziwionym wzrokiem gryząc jedną kanapkę.
- Nic! - syknęła na mnie.
- Co ci jest księżniczko? - zapytał tym razem Carol. - Powiedz nam, bo zaraz idziemy do Hogsmeade.
- Powiedziałam, że nic! A zresztą, idę sobie! Pa! - warknęła i wstała udając się do dormitorium dziewcząt.
Gdy zniknęła za drzwiami, Carol wyciągnął przed siebie ręce w geście obrony.
- Co jej się stało? - zapytał Lukas i usiadł się w fotelu.
- No bo... - zaczęła Shadow, a ja natychmiast na nią spojrzałem. - Jej rodzice...
- Co z jej rodzicami? - zapytałem i usiadłem się obok niej.
- Nie wypisali jej zgody na wyjście do Hogsmeade. - dokończyła niebieskowłosa.
Carol zakrztusił się kanapką i spojrzał na Shadow.
- Ja to ne wypysali? - powiedział niewyraźnie z pełnymi ustami Carol.
- Tak to. Wiesz, że jej nie cierpią, a jeśli chodzi o taką przyjemność, to dla nich jest po prostu doskonała szansa by ją wkurzyć i jej to odebrać. - odpowiedziała patrząc na chłopaka kończącego kanapkę.
- Ale to chamskie. Jej siostra jest tam zawsze, a kupę kasy wydaje na bzdety takie jak nowe ubrania, biżuterię, sukienki albo buty, a z siostrą to się w ogóle nie podzieli. - powiedziałem oburzony.
- A ja tak się cieszyłem, że wam pokażę całe Hogsmeade... Szkoda mi jej, poszedłbym do jej pokoju i przytuliłbym ją moooocno. - rzekł Carol i westchnął.
- Przestań. - powiedział Lukas. - Też mi jej szkoda, ale nie chcę jej dusić.
- Dobra to idziemy? - zapytałem i szykowałem się już do wstania.
- Nie! A gdzie Leo? - zapytała Shadow i zatrzymała mnie.
- Musimy po niego iść. - stwierdził Lukas.
Wstaliśmy i całą grupą skierowaliśmy się do dormitorium Leondre.
- Nie chcesz zostać z Natie? - zapytałem Shadow.
- Powiedziała, że mam iść, ona chce zostać sama. - odpowiedziała mi.
- Nie jest to trochę podejrzane? - zapytałem i spojrzałem na nią. - Że chce zostać sama.
- Co masz na myśli?
- No, nie jestem tego sam pewien, ale może... chce się spotkać z Albusem? - zapytałem, a Shad spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, westchnąłem. - Sam na sam.
- ...Co masz przez to na myśli? - zapytała jeszcze raz.
- No, ja wiem, że się domyślasz. - odpowiedziałem jej, ponieważ chyba tylko największy idiota nie wiedziałby o co chodzi.
- Chyba cię pogięło! - warknęła na mnie. - Ona jest odpowiedzialną dziewczyną, myślisz, że tak po prostu by z nim...?! Ugh!
- Dobra, dobra. Ja tylko chciałem wiedzieć co o tym myślisz. - odpowiedziałem i skierowałem się w stronę dormitorium Leo. Od razu po wejściu do pokoju zobaczyliśmy tylko Olivera leżącego na łóżku z książką w ręku.
- Gdzie Leo? - zapytałem.
- Nie wiem. Gdy się obudziłem już go nie było. - odpowiedział nam i uśmiechnął się do Shadow machając jej.
- Dobra wychodzimy! - powiedział Carol i wypchnął Shadow przez drzwi.
- On mi tylko pomachał. - syknęła dziewczyna i obrażona wyszła razem z nami po schodach.
- Gdzie jest Leondre? Czemu wyszedł tak wcześnie? - zastanawiałem się na głos.
- Mnie się nie pytaj. - odpowiedział Carol i skierował się w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego. - Zaraz wychodzimy, a on się zgubił.
- Idziemy go szukać? - zapytała Shadow i razem ze mną i resztą chłopaków wyszła przez portret.
- Nie opłaca się. - westchnąłem. - I tak go spotkamy przy wyjściu.
- Chyba, że nie idzie. - zastanowił się Lukas.
- Nie no, przecież rozmawialiśmy wczoraj z nim i mówił, że pójdzie. - powiedział Carol do swojego brata.
- Słusznie. - potwierdził i wszyscy skierowaliśmy się w stronę wyjścia z zamku.
*perspektywa Carol'a*
Po kilku lub kilkunastu minutach już byliśmy pod wejściem gdzie Filch - nasz najukochańszy woźny (wyczuj sarkazm) przypominał, że nie będzie sprzątał łajnobomb (
słowniczek) ani innych głupich rzeczy, które zakupią w Hogsmeade. Więc zakodowałem sobie szybko w głowie, że muszę kupić łajnobomby.
- Tylko spróbuj je kupić. - ostrzegła mnie Shadow.
- Dobrze wiesz, że kupię. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej niewinnie.
Ona przewróciła oczyma i ruszyła przodem. Przy samym wyjściu, jak z ziemi wyrósł Leondre.
- Na Merlina! - krzyknęła Shad, która go najwidoczniej nie zauważyła. - Nie strasz mnie Leo.
- Gdzie byłeś? - spytał Charlie podejrzliwie.
- To już moja sprawa. - powiedział uśmiechając się niewinnie, dokładnie tak jak ja przed chwilą.
- Byłeś z Margaret? - zapytałem, a on, najwyraźniej próbując zatkać mi usta dłonią, uderzył mnie dość mocno w szczękę. - Ałć!
- No przepraszam, ale jesteś ode mnie z czterdzieści lub trzydzieści centymetrów większy, trochę trudno komuś zatkać usta z taką różnicą. - powiedział na swoją obronę.
- Więc byłeś z Margaret. - powiedziała Shadow. - Co robiliście?
- Nie wiem czy Leo zechce nam powiedzieć, bo może się wstydzić. - odpowiedziałem nie mogąc się powstrzymać.
- Carol, czasem bardzo ciężko jest być twoim przyjacielem. - stwierdził Charlie i spojrzał mimo to na mnie z uśmiechem.
- Przyjacielem to pół biedy, ale gorzej przyjaciółką. - stwierdziła Shadow.
- Racja. - powiedział Leo starając się szybko zmienić temat. - To idziemy?
- I tak się nie wymigasz i powiesz nam coś o Margaret. W każdym razie, mogę iść do Nathaniela, albo Tom'a, bądź też Alex'a. - rzekła Shadow i uśmiechnęła się zwycięsko.
- A gdzie jest Natie?
- Nie zmieniaj tematu. - ostrzegłem go.
- Nie. Serio, gdzie jest Natalie? - zapytał znowu, a po chwili mi się przypomniało, że przecież nie wie co się stało.
- No bo nie ma zgody. Rodzice jej nie puścili. - wytłumaczył mu Lukas.
- Jak to jej nie puścili? - zapytał zszokowany.
- Normalnie. Wiesz jacy są. - powiedziałem.
- Szkoda mi jej, chciałbym ją przytulić. - rzekł, a ja spojrzałem na niego podejrzanie.
- Znalazł się drugi. - rzekł Lukas pod nosem.
- Chodźmy do McGonagall i dajmy jej zgody. - stwierdziła Shad.
- Dobry pomysł. - stwierdził Charlie.
Ruszyliśmy grupą w stronę drzwi. Na dworze było porozstawianych sporo karoc w których mieliśmy dojechać do Hogsmeade. Od razu po wyjściu na zewnątrz zawiał zimny wiatr, nasze buty były całe mokre od śniegu, tak samo z resztą spodnie. Ale gdy weszliśmy w tłum uczniów zrobiło się cieplej.
- Brr, j-jak z-zimn-no. - jęknęła Shadow i otuliła się rękoma.
- Mrr, ogrzać cię? - zapytałem i uśmiechnąłem się do niej.
- Od tego jest Nathaniel. - odpowiedziała mi i zaczęła szukać wzrokiem, zapewne wspomnianego wcześniej Puchona.
- Nie, nie, nie! Dzisiaj mamy Dzień Przyjaciela, nie zostawisz nas. - powiedziałem i bardzo mocno przytuliłem.
- Jest taki dzień? - zapytała dusząc się w moim uścisku.
- Nie. Przed chwilą go wymyślił, ale i tak tam nie pójdziesz. - powiedział Lukas.
- Czemu? - zapytała zdziwiona.
- Ponieważ, jak ty pójdziesz, to Charlie pójdzie do Chloe, być może także Leo wystawi nas dla Margaret. Więc zostań, bo zostawisz nas samych. - odpowiedział jej Lukas.
- No dobrze. Nawet się z Nathanielem nie umawiałam dzisiaj, więc zostanę z przyjaciółmi. - powiedziała po czym zwróciła się do mnie - Puść mnie.
- Dobra. - odpowiedziałem i puściłem ją.
*perspektywa Shadow*
Czekaliśmy jeszcze tak około pięć minut, po czym zabiły dzwony oznajmiające, że jest dwunasta. Rozejrzałam się szukając wzrokiem McGonagall, która miała zbierać pozwolenia. Westchnęłam cicho i czekałam w tym zimnie.
- Nie widzę nigdzie Albusa. - powiedział mi Charlie na ucho, a ja aż podskoczyłam zaskoczona.
- Co? - zapytałam na początku nie wiedząc o co chodzi.
- No Albusa nigdzie nie widzę. A James mówił, że ma pozwolenie. - powiedział znowu.
- A ty masz te swoje podejrzenia. Czemu właściwie się tak tym interesujesz? - zapytałam zaciekawiona.
- Bo to nasza przyjaciółka? - powiedział jakby to było oczywiste.
- Czemu nie podzielisz się swoimi podejrzeniami z Carol'em? Albo Lukasem? Albo Leo? - zapytałam nie mając ochoty o tym rozmawiać.
- No bo Carol za bardzo by się wkręcił. Lukas by powiedział to samo co ty. A Leo ma pewnie w głowie teraz Margaret, a nie Natalie i Albusa. - odpowiedział mi szybko na jednym tchu.
- Aha. - powiedziałam.
Nareszcie pojawiła się profesor McGonagall przepraszając nas za spóźnienie. Daliśmy jej zgody, które uważnie oglądała spod swoich okularów. Kiedy wszystkie zgody zostały zebrane, kazała nam wchodzić do wozów po maksimum sześć osób. Weszliśmy do jakiegoś zardzewiałego, bo reszta uczniów się rzuciła na te najlepsze. Siedziałam razem z Carol'em, Leo, Charliem, Lukasem i James'em, który dołączył do nas wtedy gdy tylko usłyszał, że w wozach może być maks sześć osób. Naprawdę głupio się czułam jadąc z tyloma chłopakami. Byłam przyzwyczajona do głupich sprośnych komentarzy Carol'a oraz ogólnie do towarzystwa płci przeciwnej, tyle, że zawsze była ze mną Natalie. Teraz jednak zostałam sama razem z pięcioma chłopakami, no cóż, życie. Jechaliśmy około dziesięć minut, a gdy dotarliśmy na miejsce pośpiesznie wyszliśmy na zewnątrz. Moje kozaki były całe mokre od śniegu, a co dopiero buty chłopaków. Chłopacy mieli adidasy, których nie było widać pod tą grubą warstwą śniegu. Carol dygotał z zimna, tak samo jak James, a gdy wyszliśmy na odśnieżoną drogę Charlie się poślizgnął na lodzie. Carol, James i Leo zaczęli się z niego śmiać.
- Bardzo miło z waszej strony chłopaki. - powiedział Charlie i kopnął w nogę Carol'a, przez co ten stracił równowagę i runął na grubą zaspę. Parsknęłam śmiechem, ale najgłośniej śmiał się James, Leo i Charlie. Ja i Lukas pomogliśmy wstać Charliemu, Carol zdołał wstać sam. Lukas wraz ze mną szedł z przodu i tłumaczył mi gdzie wszystko się znajduje. Słuchałam go uważnie, a on widząc moje wyraźne zaciekawienie zaczął więcej opisywać i odpowiadać na moje pytania. James co chwilę mnie kopał w łydkę, nawet jak na niego spojrzałam morderczym wzrokiem to nie przestawał.
- Lukas, James mnie wkurza. - powiedziałam, gdy ten mądrzejszy bliźniak pokazywał mi Sklep Zonka.
- Przestań James. - powiedział odwracając się do chłopaka.
- Nie. - odpowiedział i znowu mnie kopnął.
- PRZESTAŃ MNIE KOPAĆ! - krzyknęłam na niego, a jakaś para przechodniów się na mnie spojrzała jak na wariatkę.
- Ale nie krzycz na mnie! Jesteś niemiła. - powiedział i zaczął się ze mną droczyć.
- Ja jestem niemiła?! To ty mnie bijesz! - warknęłam na niego rozpoczynając kłótnię.
- A ty na mnie krzyczysz! - odpowiedział mi. - To jest niemiłe!
- Wkurzasz mnie. - warknęłam pod nosem i zrezygnowałam z dalszej kłótni.
Po tej krótkiej wymianie zdań z James'em, chłopak już mnie więcej nie kopał. Chłopcy zdecydowali, że najlepiej by było wejść do pubu Pod Trzema Miotłami, bo są trochę spragnieni. Zdecydowałam, że wybiorę się z nimi, bo sama bym nigdzie nie poszła. W tej gospodzie było bardzo dużo osób, ale od razu znaleźliśmy wolny stolik dla sześciu osób, chwilę później przyszła kelnerka. Chłopacy zamówili piwo kremowe razy sześć.
- Czemu zamówiliście mi? - zapytałam, bo wcale nie miałam ochoty tego pić.
- Nie martw się, to nie jest mocne piwo. - powiedział Leondre jakby był znawcą w tej sprawie.
- Każdemu uczniowi Hogwartu od trzeciego roku wzwyż mogą to sprzedać. - poinformował mnie Lukas.
James, Leo i Carol rozmawiali o quidditch'u i zbliżającym się meczu z Puchonami. Charlie i Lukas rozmawiali razem ze mną o nauce. Od razu widać kto tu się dobrze uczy, a kto woli latać na miotle.
- Która jest godzina? - zapytałam.
Charlie wyjął telefon. Wydał cichy okrzyk i otworzył szeroko oczy.
- Co jest? - zapytał Leo, który najwcześniej zauważył, że coś jest nie tak.
- Fanki wiedzą gdzie jesteśmy. Ktoś napisał na twitterze, że udaliśmy się do Hogsmeade! - powiedział zdenerwowany.
- Ale mugolaczki?! - zapytał przejęty Carol, który chyba zrozumiał powagę sytuacji.
- Nie! Jest specjalna grupa fanek czarownic, która to napisała. Zaraz tu będą, a jest ich z kilkadziesiąt. - wytłumaczył Charlie i wstał gwałtownie podchodząc do
Madame Rosmerty.
Chłopak coś jej żywo tłumaczył, a ona zareagowała natychmiast i stanęła na stoliku, chcąc coś powiedzieć.
- Kto nic nie zamawia wychodzi! A jeśli już wypiliście to też wychodzić! - krzyknęła na tyle głośno, żeby wszyscy usłyszeli.
Znaczna większość osób wyszła z pubu od razu. Zrobiło się luźniej, a gdy Rosmerta zeszła ze stołku zamknęła drzwi na klucz i zabezpieczyła zaklęciem.
- Co robisz?! - krzyknęła jedna osoba, która siedziała przy stoliku w pubie.
- Mamy tutaj piosenkarzy i grozi im napad przez fanki jeżeli nie zabezpieczymy tego pubu, dlatego to było takie ważne. - wytłumaczyła kobieta.
- Aha, czyli przez gwiazdeczki jesteśmy tu uwięzieni. - prychnął Nott i spojrzał na nas ze złością.
- Uważaj sobie. - warknęłam na niego.
- Ooo! Patrzcie, jest tutaj także nasz dementor! - powiedział rozbawiony Zabini, który siedział tuż obok.
- A gdzie nasza urocza blondyneczka? - zapytał Davies i uśmiechnął się szarmancko.
- A co cię to obchodzi? - zapytał wkurzony Carol.
- Dzieci, nie kłóćcie się! - ostrzegła nas Madame Rosmerta, ale chłopacy nie za bardzo zwracali na nią uwagę.
- No, no, no... Uważaj Thompson, nie tak ostro. Tak czy inaczej, kto się z nią będzie widział na święta? Na pewno nie ty. Tylko myyy! - powiedział rozbawiony Neron Davies.
- Fajnie. - powiedział Leondre. - Czemu ostatnio się nią tak zainteresowałeś? Teraz to nie jest dla ciebie tylko zwykłym, tłustym pączkiem, co nie? Pamiętam jak ją nazywałeś w pierwszej i drugiej klasie.
- Może i tak. - odpowiedział uśmiechając się jak głupek.
- Jesteś żałosny. - prychnął Charlie i spojrzał na chłopaka z politowaniem.
- Ooo! Hej Lenehan! Jak tam twoja sytuacja z fankami? Coś chyba wolą Devriesa od ciebie. - dogryzł Nott i zaśmiał się.
Charlie trochę się zmieszał i spuścił wzrok, nie mogłam już dłużej na to patrzeć. Pod pubem stał tłum wielbicielek, a większość transparentów głosiła ''Kocham Cię Leo!''.
- Zamkniesz tę niewyparzoną jadaczkę, czy może mam ci w tym pomóc?! - warknęłam na niego tak głośno, że wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Przestań pluć dementorze. - warknął Zabini i wstał z miejsca z zamiarem podejścia do mnie.
James, Carol, Charlie oraz Leondre również wstali, co spowodowało, że Zabini usiadł z powrotem na swoim miejscu. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Mądrzy to jesteście tylko w gębie. - zaśmiał się James i usiadł z powrotem razem z resztą.
Neron Davies uśmiechnął się zadowolony, z tylko sobie znanego powodu.
- Co się szczerzysz? - zapytał Charlie, któremu wróciła odwaga.
- Wyobraziłem sobie moje święta w domu Natalie. - westchnął przeciągle. - Pewnie będzie niezła wyżerka, a Natie jak zwykle wcisną w jakąś krótką, zwiewną sukienkę, tak, podsumując, będzie niezła zabawa.
Zabini i Nott również uśmiechnęli się głupkowato.
- Pff. Ale idioci. - prychnął Carol i mimo, że starał się udawać, że go to nie obchodzi, to rzucał im mordercze spojrzenia.
*perspektywa Leondre*
Brzydziło mnie ich zachowanie. No dobra, może czasem Carol'owi zdarzyło się przegiąć, jeżeli chodzi o sprośne żarty, ale oni mieli zupełnie inne intencje. Carol robi to dla zabawy, żeby wytrącić z równowagi dziewczyny, a oni robią to tylko do tego by dziewczyna poczuła się dotknięta i chcą naruszyć jej, no jakby to powiedzieć, strefę osobistą? Od razu widać, że Neron od kiedy Natalie trochę schudła, zaczął się nią interesować, tylko ze względu na jej wygląd. Chciałbym mu coś dogadać. Jednak szybko wyrzuciłem sobie te myśli z głowy, bo jeszcze by palnął coś głupiego, zaczęłaby się bójka, a fanki i byłby kłopot. Musiałem wytrzymać, Carol i reszta chyba też zdali sobie sprawę, że nie wypada się już dalej kłócić.
*perspektywa Lukasa*
Mam ich dość. Nie dość, że zachowują się jak dzieciaki, którymi już wcale nie są, to jeszcze zaczynają się w moich przyjaciół. Nie odzywałem się przez cały czas, ponieważ, nie miałem ochoty by skończyło się to źle. Co jak co, ale ja jestem rozsądny i wolę, żeby nie stało się nic złego.
Na zewnątrz fanki krzyczały głośno i śpiewały tekst ''Hopeful''. Dziwię się im, jak oni to znoszą. Spojrzałem na chłopaków, a oni tylko się uśmiechali patrząc na dziewczyny, które stały pod sklepem zachwycone gdy któryś z nich im pomachał. Naprawdę to jest dziwne. Jedno machnięcie, jeden uśmiech, jedno spojrzenie może sprawić, że poczują się lepiej. To takie drobne rzeczy, ale znaczą wiele, bo to zrobiła osoba, która znaczy dla nich wszystko. Po prostu wow, nigdy w życiu nie sądziłem, że moi przyjaciele osiągną coś tak wielkiego. Uratowali tysiące serc, które teraz biją dla nich. To naprawdę wielkie doznanie. Te wszystkie dziewczyny doceniły ich talent i kochają ich. Chcą ich bliżej poznać, chodzić na koncerty i przytulać ich. To bardzo wzruszające i wspaniałe osiągnięcie w życiu. Uśmiechnąłem się sam do siebie i spojrzałem na tłumy stojące pod drzwiami, nadal, w tym mrozie - to się nazywa poświęcenie. Ich fanki mi pomachały, więc sam trochę zaskoczony im odmachałem. Dziewczyny uśmiechały się do siebie i do mnie, lecz szybko się odwróciłem z powrotem do przyjaciół. Davies, Nott i Zabini zniecierpliwieni siedzieli przy swoim stoliku rzucając nam mordercze spojrzenia. Westchnąłem przewracając oczami.
- Będziemy tu tak siedzieć? - zapytał zniecierpliwiony Nott.
- Tak. Jeżeli ci coś nie pasuje możesz sam się przedrzeć przez ten tłum, jak chcesz, twój wybór. - odpowiedział Leo, ale od razu było można wyczuć chłód gdy to mówił.
Nott prychnął pod nosem i już się więcej nie odezwał. Zdałem sobie sprawę, że będziemy tu siedzieć tak długo aż wszystkie fanki sobie nie pójdą. A najgorsze było to, że nie wyglądały jakby chciały się stąd wynieść, a wręcz przeciwnie, dopiero się rozkręcały. James i Carol patrzyli na tłum dziewczyn i komentowali co chwilkę którąś z nich. Charlie sprawdzał teraz twittera, a Leo wstał i podchodził do szyb by się z przywitać z fanami. Natomiast Shadow siedziała i piła powoli swoje kremowe piwo. Było tu strasznie nudno i prawie pusto. Byliśmy tu tylko my, trójka Ślizgonów, parę starszych mieszkańców Hogsmeade i dwie Krukonki. Od razu było widać, że nie są zachwyceni tym, że są uwięzieni w tym miejscu.
*w tym samym czasie, perspektywa Natalie*
(
outfit) Kilka razy spoglądałam przez okno by sprawdzić czy aby na pewno wszyscy pojechali do Hogsmeade. Dopiero po paru minutach zdecydowałam się wyjść z dormitorium. Nie byłam zachwycona tym, że muszę tu siedzieć, a tym bardziej sama. Wszyscy Gryfoni sobie poszli, nie licząc oczywiście drugoklasistów i pierwszoklasistów. Normalnie bym została tutaj i może pouczyłabym się na poniedziałek, ale Albus chciał się ze mną widzieć, co bardzo mnie zdziwiło, bo mówił, że ma zgodę i pójdzie do Hogsmeade. Kazał mi przyjść dopiero wtedy gdy wszyscy już pójdą, myślałam, że idziemy na spacer więc ubrałam kurtkę. Czym prędzej wybiegłam z dormitorium po schodach na dół i wyszłam przez portret Grubej Damy. Ruszyłam, również biegiem, w stronę pomnika jednookiej wiedźmy, gdzie miałam się spotkać z chłopakiem. Gdy wreszcie zdyszana byłam już blisko, to zanim wyszłam zza zakrętu poprawiłam sobie włosy i uspokoiłam nieco oddech. Ze spokojem wyszłam zza rogu i podeszłam do Albusa stojącego przy pomniku.
- Nareszcie. Gdzie tak długo byłaś? - zapytał trochę zniecierpliwiony.
- No bo trochę mi zeszło. Nie byłam pewna czy wszyscy już poszli, a Shad razem z chłopakami dość długo siedzieli w salonie. - odpowiedziałam mu.
- Dobra, to teraz słuchaj... - chłopak trochę się zdenerwował, a mi serce podskoczyło do gardła, mając nadzieję, że wreszcie się zapyta i powie to co chcę usłyszeć już od tak dawna. - Chcesz iść ze mną do Hogsmeade?
Otworzyłam szeroko oczy. Nie takiego pytania się spodziewałam, tym bardziej, że przecież po pierwsze nie miałam zgody, a po drugie, uczniowie już poszli do Hogsmeade.
- Słuchaj, coś ci się poprzestawiało? Uczniowie już sobie poszli, a zresztą i tak nie mam pozwolenia. - powiedziałam zirytowana.
- No wiem, że nie masz, bo Shadow mi sowę wysłała. Prosiłem ją o to by mnie poinformowała czy idziesz do Hogsmeade, czy też nie. Gdy dowiedziałem się, że nie idziesz to byłem trochę smutny, bo chciałem się z tobą umówić... znaczy spotkać! - poprawił się nerwowo brunet i kontynuował. - Ale wpadłem na dość niezły pomysł... Bo wiesz, mój brat ma pelerynę niewidkę...
- Wybij sobie z głowy, że pójdę z tobą specjalnie do Hogsmeade pod tą małą peleryną! Przecież do Hogsmeade jedzie się kilkanaście minut, a co dopiero pieszo! - powiedziałam zdenerwowana.
- Daj mi skończyć. Na Merlina, jesteś bardzo niecierpliwa... - westchnął i zaczął mówić dalej. - Wystarczy, że pójdziesz po pelerynę niewidkę i mapę huncwotów, a później przyjdziesz tu z powrotem.
- Ale...
- Jeżeli mi ufasz, to zrób to. Nie masz nic do stracenia, liczę na ciebie. - powiedział i spojrzał mi w oczy.
Westchnęłam i uśmiechnęłam się delikatnie spoglądając na chłopaka.
- No dobra. - westchnęłam drugi raz zrezygnowana.
- To idź po nią. - rzekł brunet, który zrobił się od razu weselszy.
- Ale czemu nie możesz iść ze mną? - zapytałam trochę niepewnie.
- No jestem Ślizgonem. Ktoś na pewno by doniósł z tych młodych, że włóczę się po waszym Pokoju Wspólnym. - powiedział chłopak niecierpliwie. - A teraz idź i poszukaj jej. Na pewno jest gdzieś w kufrze James'a.
Przytaknęłam i pobiegłam w stronę Pokoju Gryfonów. Byłam trochę niepewna tego co robię, bo w końcu Albus pewnie wpadł na jakiś idiotyczny pomysł, który i tak nie wypali, a ja nabiegam się na marne. Po kilku minutach dotarłam do Pokoju Wspólnego i wypowiedziałam hasło do oburzonej Grubej Damy. W Pokoju Wspólnym siedziało kilkoro pierwszoroczniaków, więc tylko ich cicho wyminęłam i weszłam po schodach.
- A czemu idziesz do chłopięcych dormitorii? - zapytał jeden z nich.
- Bo muszę pożyczyć coś od swojego przyjaciela. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi.
Wyszukałam odpowiedniego dormitorium ze złotym napisem ''5 klasa''. Otworzyłam powoli lekko skrzypiące drzwi i weszłam do środka. Oczywiście dookoła było pełno ubrań, papierków i innych rzeczy. Tylko łóżko Charliego i Lukasa lśniło czystością, tak samo jak ich kufry. Okej, ogarnij się Natalie, jesteś tu po to by znaleźć pelerynę niewidkę i mapę, powiedziałam do siebie. Rozejrzałam się szukając wzrokiem kufra z inicjałami J S P (James Syriusz Potter). Gdy odnalazłam go wzrokiem podeszłam do niego trochę niezdecydowana. Nigdy nie grzebałam w ich rzeczach, czułam się nawet trochę źle z tym, że to robię, ale Albus na mnie liczył, więc nie mogłam go zawieść. Otworzyłam kufer w którym było pełno pogniecionych ubrań. Zaczęłam szukać wśród nich jakiegoś śliskiego, lekkiego, jakby zrobionego z wody materiału. Nie mogłam nic znaleźć, natrafiłam tylko na spleśniałą kanapkę w foli aluminiowej. Podjęłam drastyczne środki i wysypałam wszystko z kufra. Nigdzie nic nie było, nawet gdy wszystko poprzewracałam. Spojrzałam na szafkę nocną i podeszłam do niej szperając w szufladach.
- Musi gdzieś tu być... - jęknęłam pod nosem.
Otwierałam po kolei każdą szufladkę, ale w środku były tylko rolki pergaminu i zapasy atramentu. Westchnęłam zrezygnowana i zrzuciłam pościel z łóżka. No tak... Pod materacem leżała mapa huncwotów. Wyciągnęłam ją szybko i byle jak włożyłam z powrotem materac i pościel na łóżko. Wkopałam ubrania do kufra i szukałam dalej peleryny niewidki. Zajrzałam pod łóżko, a tam znalazłam ją zwiniętą w kłębek. Sięgnęłam po nią i wyciągnęłam, a gdy miałam ją już w rękach i zaczęłam strzepywać ją trochę, to wypadły z niej brudne bokserki.
- Poważnie chłopcy... Czemu jesteście tacy obleśni... - powiedziałam pod nosem i wzięłam mapę wraz z peleryną i wyszłam z ich dormitorium.
Wybiegłam z niego tak szybko jak tylko mogłam, a po kilku minutach dotarłam na miejsce. Zmachana podeszłam do Albusa i dałam mu pelerynę i mapę huncwotów.
- Genialnie. - powiedział i odwinął mapę oraz wyciągnął różdżkę. - James mnie zabije, ale... Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego!
Teraz zwykły kawałek pergaminu zmienił się w prawdziwą mapę na której obrysowane były mury zamku. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ już miałam do czynienia z tą mapą i James'em nie raz. Albus wyszukał nasze imiona na mapie i machnął różdżką w stronę posągu jednookiej wiedźmy mrucząc coś pod nosem. Nagle jej garb ukazał ciemny, długi korytarz. Otworzyłam usta ze zdziwienia, a Albus wepchnął mnie do środka.
- Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Idę z tobą do Hogsmeade. - powiedział i wszedł za mną.
Gdy znalazł się w środku garb jednookiej wiedźmy znowu się zatrzasnął, a nas otoczyła ciemność.
- Ale jak to?! - zapytałam zaskoczona i trochę przestraszona.
-
Lumos. - wypowiedział zaklęcie i jego różdżka się zaświeciła. - Chodź!
- Nie! Najpierw mi to wszystko wytłumacz. - zażądałam, a Albus westchnął cicho.
- No dobra. To jest tajne przejście do Hogsmeade, którym dojdziemy do Miodowego Królestwa. Powiedziałem ci, że chcę z tobą pójść do Hogsmeade, więc teraz oto idziemy.
- Porąbało cię?! - spytałam zdenerwowana i spojrzałam na niego jak na wariata.
- Nie. - uśmiechnął się lekko. - Nie bój się, nikt nas nie przyłapie, mamy pelerynę, a poza tym pójdziemy do mało znanej kawiarni do której uczniowie nie zaglądają.
- Okej. Trochę mi ulżyło, ale to nie zmienia faktu, że jesteś zwariowany. - powiedziałam i skrzyżowałam ramiona.
- Dobra ''księżniczko'' - zakreślił cudzysłów w powietrzu i dokończył z uśmiechem na twarzy. - musimy już iść, bo kawałek trzeba iść.
Albus ruszył, a ja szłam tuż obok niego. Nie byłam fanką ciemności, więc czułam się pewniej przy świetle, które aktualnie wydobywało się z różdżki chłopaka. Przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy, a doszliśmy tam w pół godziny. Zauważyliśmy przed sobą schody prowadzące do góry, więc weszliśmy po nich, po chwili Albus znalazł drzwi w suficie, które otworzył. Przez nie weszliśmy do piwnicy Miodowego Królestwa. Chłopak zgasił różdżkę i chwycił mnie za rękę pomagając przy tym wyjść przez ten otwór.
- Dobra. - szepnął. - Teraz zakładaj pelerynę i staraj się trzymać blisko mnie. To bardzo ważne, żebyś na nikogo nie wleciała.
- Ale co jak coś pójdzie nie tak?! - krzyknęłam szeptem i spojrzałam na przyjaciela zestresowana.
- Boisz się? - zapytał chłopak i spojrzał mi w oczy z uśmiechem.
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo i skrzyżowałam ramiona w geście obronnym.
- Skoro tak, to teraz masz być cicho i iść tuż za mną. - powiedział chłopak i zarzucił mi pelerynę na plecy.
Pod peleryną trochę capiło, ale co tam, teraz mam się skupić na tym żeby dojść bezpiecznie za Albusem do tej kawiarni.
- I jak? - zapytałam podchodząc bliżej do chłopaka.
- Na Merlina! Nie strasz mnie tak! W ogóle cię nie widzę... - powiedział lekko przerażony i spojrzał gdzieś obok mnie.
Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam za chłopakiem, który skierował się w stronę kolejnych drzwi prowadzących ku wyjściu. Starałam się trzymać jak najbliżej jego, żeby się nie zgubić. Chłopak dyskretnie wyszedł zza drzwi i ruszył w stronę grupy uczniów znajdujących się w sklepie. Sprzedawca nie zauważył, że ktoś wyszedł właśnie z piwnicy, ponieważ obsługiwał jakiegoś klienta. W sklepie było pełno uczniów z Hogwartu co mnie najbardziej przeraziło, ponieważ jakimś cudem musiałam przejść między nimi i starać się ich nie dotykać. Szukałam wzrokiem moich przyjaciół mając nadzieję, że ich tu nie ma. Nie wiem czemu, ale trochę głupio by mi się zrobiło gdybym ich tak minęła niewidzialna pod tą peleryną. Zwróciłam wzrok z powrotem na Albusa, który szedł tuż przede mną, starając się przepchać między tymi uczniami, specjalnie robił także więcej miejsca bym miała przejście. Gdy wreszcie wyszliśmy ze sklepu to od razu zawiało chłodem. Kolana zaczęły mi się same trząść, a peleryna i moje buty trochę przemokły, ponieważ padał śnieg. Zauważyłam tłum dziewczyn, które stały pod pewnym pubem, spojrzałam na to zdziwiona i zerknęłam w okno tej gospody. W środku siedzieli właśnie Charlie, Leo, Carol, Lukas, James i Shad. Wszystko stało się jasne. Chłopak ruszył szybko przodem, a ja nie mogłam za nim nadążyć, bo po pierwsze było ślisko, a po drugie byłam od niego o wiele mniejsza, i miałam krótsze nogi. Westchnęłam cicho i przyspieszyłam. Po kilku minutach, gdy skręciliśmy w odpowiednią uliczkę, znaleźliśmy się w
małej kawiarni.
- Możesz już ściągnąć. - szepnął Albus, a ja ściągnęłam pelerynę energicznie i dałam ją jemu.
On upchał ją w kieszeni jego kurtki. Powiesiliśmy kurtki na wieszak, po czym podeszliśmy do stolika. Za ladą stała jedna starsza pani w czerwono kremowej szacie. Uśmiechnęłam się miło do niej, a ona odwzajemniła mi to jeszcze większym uśmiechem. Albus nerwowo odsunął krzesło i spojrzał na mnie dając mi znać, że mam usiąść. Gdy usiadłam, on zasunął za mną krzesło. Byłam trochę zdziwiona jego zachowaniem. Chłopak spojrzał na kartę menu i usiadł się naprzeciwko mnie. Ja zabrałam drugą kartę i zerknęłam na ciasta prezentujące się pięknie na zdjęciach.
- Wybrałaś coś? - zapytał mnie Albus.
- Nie. To może... wybierzesz mi coś? Nie mam pojęcia co zabrać. - powiedziałam i odłożyłam kartę.
Chłopak wyglądał na niepewnego ale po chwili już energicznie przewracał strony z menu szukając odpowiedniego ciasta lub napoju.
- O ja. - wymsknęło mi się. - Zapomniałam pieniędzy. Mogłeś mi powiedzieć, że idziemy!
- Nic się nie stało. Przecież zapłacę. - powiedział Albus i kontynuował przeglądanie menu.
Czułam się źle z tym, że nie mam pieniędzy i nie mogę zapłacić za jedzenie. To tak jakbym była jakąś zapominalską sierotą. Jakaś młodsza kelnerka podeszła do naszego stolika i zebrała zamówienie. Albus pokazał jej na obrazku to co chce, ale starał się ukryć przede mną to co zamówił. Kelnerka zapisała wszystko w notesie i odeszła od stolika.
- Co zamówiłeś? - zapytałam ciekawa.
- Niespodzianka. - powiedział i uśmiechnął się tajemniczo.
- No ej. - powiedziałam obrażona i skrzyżowałam ramiona.
- Gwarantuję, że się najesz. - odpowiedział chłopak i spojrzał mi w oczy.
Siedzieliśmy w ciszy czekając na kelnerkę. Ale nie musieliśmy długo czekać, bo już po kilku minutach dziewczyna przyniosła na talerzyku cztery
małe babeczki, czy tam ciasteczka, nie mogłam do końca zidentyfikować co to jest. Jedno mogłam przyznać, że wyglądały apetycznie. Kelnerka postawiła je na stole i odeszła z powrotem. Równocześnie wyciągnęliśmy ręce po babeczki i włożyliśmy sobie po jednej do buzi. Smakowały jeszcze lepiej, niż wyglądały. Młoda dziewczyna znowu podeszła do nas i postawiła na stole
dwie szklanki gorącej czekolady i cztery
kawałki ciasta.
- Ty chcesz żebym była gruba? - zapytałam patrząc na jedzenie, które wyglądało strasznie smakowicie.
- Chcę żebyś się najadła. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
Zjedliśmy babeczki i wypiliśmy trochę gorącej czekolady, znów zapanowała cisza.
- Co tam u Scorpiusa? - zapytałam, żeby przerwać to męczące milczenie.
- Jak zwykle pewnie się przyczepił do Rose albo do Polly. Ewentualnie siedzi gdzieś sam. - stwierdził Albus i wypił kolejny łyk gorącej czekolady.
- Dobre co nie? - zapytałam i wypiłam znowu kilka łyków czekolady.
- Pyszne! - stwierdził Albus i uśmiechnął się do mnie. - A jak tam u twoich przyjaciół?
- Widziałeś tłum dziewczyn stojących pod tamtym pubem? - zapytałam, a on kiwnął głową potwierdzająco. - Oni właśnie sobie tam siedzą uwięzieni przez tłum fanek.
- No to peszek. - zaśmiał się Albus.
Albus sięgnął po kawałek ciasta, więc ja także sięgnęłam i znowu zaczęliśmy jeść. Ciasto było bardzo dobre i prawie natychmiast zniknęło z naszych talerzy. Nagle ktoś gwałtownie otworzył drzwi, był to Scorpius, rozejrzał się po kawiarni i gdy tylko nas zauważył podbiegł do naszego stolika.
- Co ty tu robisz?! - warknął Albus na przyjaciela, ale ten miał to gdzieś.
- Posłuchaj, naprawdę fajnie, miło, że macie randkę i tak dalej, wszędzie miłość, ale no, jest pewien mały, tyci problem. - powiedział szybko Scorpius i spojrzał na nas.
- Jaką od razu randkę? - zapytałam.
- Dobra, powiedz co takiego się stało i idź sobie. - rzekł Albus i spojrzał na Scopriusa, który nachylił się nad nami.
- Oliver wie, że Natalie nie ma w Hogwarcie i, że przyszła tutaj. - powiedział nerwowo. - Starałem się go powstrzymać, żeby nikomu nie mówił, ale on koniecznie chce z tobą pomówić.
- Co? - zapytał zdziwiony Albus.
- Ale jak?! - zapytałam zdenerwowana, bo wiedziałam jakie mogę ponieść konsekwencje tego, że tu przyszłam.
- Nie mam pojęcia. Właśnie tu idzie. - powiedział, a w tym samym momencie do kawiarni wszedł wspomniany wcześniej rudzielec.
- Hej! - przywitał się i uśmiechnął się do starszej pani jakby znali się od zawsze.
Oliver spojrzał na mnie z uśmiechem i stanął od razu obok Scorpiusa.
- Co chcesz i skąd znasz tą panią? - zapytałam wkurzona i spojrzałam na chłopaka.
- Ta pani to moja babcia, która wysłała do mnie sowę, żebym przyszedł, ponieważ pierwszy raz od kilku lat mamy uczniów z Hogwartu w tej kawiarni. Ja trochę się zdziwiłem, że ktoś tu zaglądnął, bo w końcu to taka staroświecka kawiarnia której nikt nigdy nie zauważa. Babcia dokładnie opisała mi jak wyglądacie, więc stwierdziłem, że możesz to być ty i Albus. Podszedłem do Scorpiusa i spytałem się czemu nie ma tutaj z nim Albusa, a on próbował go kryć, ale gdy zauważył, że wiem, że kłamie, to tylko pobiegł w kierunku tej kawiarni. Od razu się domyśliłem co się dzieje i oto jestem.
- Jeśli ją komuś wydasz to obydwoje cię zabijemy. - powiedział Scorpius i zagroził palcem wskazującym chłopakowi, który niezbyt się przejął jego groźbą.
- Mam mały układ. - powiedział i zwrócił się do mnie. - Przyjaźnisz się z Shadow?
- Tak, przecież dobrze o tym wiesz. - odpowiedziałam zirytowana.
- Umów mnie z nią. - powiedział, a ja zakrztusiłam się gorącą czekoladą.
- Ona ma chłopaka! - odpowiedziałam wojowniczo.
- Chociaż z nią porozmawiaj i powiedz o mnie dużo dobrych rzeczy... Nie proszę cię o zbyt wiele. - stwierdził Oliver, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Jest w tym jakiś haczyk? - zapytałam.
- Żadnych haczyków. Czysta i tylko czysta prawda. - powiedział Oliver uśmiechając się do mnie wesoło.
- No... dobra. Zgadzam się, ale ty nie piśniesz ani słówka o tym, że znalazłam się w Hogsmeade.
- Zgoda. - stwierdził Oliver i wyjął rękę z kieszeni.
Podaliśmy sobie dłonie. No to super, teraz muszę coś dobrego powiedzieć o nim w obecności Shadow. Gdy Oliver miał już wychodzić, Scorpius go zatrzymał.
- Coś ci wyleciało z kieszeni. - powiedział i podniósł z ziemi zdjęcie.
- Oddaj to! - powiedział i chcąc wyszarpnąć mu fotografię rzucił się na chłopaka.
Scorpius upuścił zdjęcie na stół. Oliver spojrzał zaniepokojony na mnie i Albusa. Fotografia przedstawiała mnie i Mike'a, wtedy gdy poszłam obudzić Leo i potknęłam się lądując na łóżku. Albus spojrzał na mnie zaskoczony, ponieważ sytuacja na fotografii wyglądała dość dwuznacznie.
- Co to jest? - zapytał zdenerwowany.
- Ta fotografia miała przekonać Natie jeżeliby się nie zgodziła na ten układ. - wytłumaczył Oliver, ale najwidoczniej Albus nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- Co to ma znaczyć Natie? - zapytał znowu, a ja nie mogłam wydusić ani słowa. - Ten chłopak... To Mike, co nie?
- Albus spokojnie. - Scorpius starał się uspokoić przyjaciela, który był wściekły.
- Słuchaj, to był tylko przypadek i zdjęcie zostało zrobione w niewłaściwym momencie. - zaśmiałam się sztywno.
- W niewłaściwym momencie, tak? - powiedział spokojnie, ale od razu było widać, że wszystko się w nim gotuje.
- Albus... To nie tak jak myślisz, to był wypadek. - Oliver starał się uspokoić sytuację, którą wywołał.
- Dobrze widzę co się znajduje na zdjęciu idioto. - warknął na Olivera, a ten zabrał zdjęcie i wyniósł się z kawiarni jak najszybciej się dało. - Nie no, mam dość. Tak bardzo się starałem, żebyś mnie zauważyła. Specjalnie zorganizowałem potajemny wypad do Hogsmeade i dzisiaj chciałem już się o coś spytać, ale najwyraźniej Mike był SZYBSZY. - wstał gwałtownie odsuwając krzesło.
Nie miałam pojęcia jak wyjaśnić tą sytuacje. Jednocześnie chciało mi się śmiać, ponieważ to niedorzeczne, i jednocześnie płakać, bo to bolało. Albus położył pieniądze na blacie starszej pani i podszedł do wieszaka po kurtkę.
- Albus! Czekaj! - zawołałam i wstałam ruszając za nim. - Daj mi wyjaśnić!
- Sądzę, że to już nie mój problem co z tym zrobisz. - warknął i rzucił mi pelerynę niewidkę oraz mapę huncwotów.
Chwyciłam w ostatniej chwili i spojrzałam błagalnie na Scorpiusa, który trzymał się obok starając nie zwracać na siebie uwagi. Łzy same mi popłynęły po policzkach. Dlaczego wszystko musi się tak kończyć?! Chwyciłam go za ramię gdy już miał odchodzić, ale on tylko mnie odepchnął. Scorpius spojrzał na mnie ze smutkiem i otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował i poszedł za przyjacielem. Zostałam sama i rozpłakałam się na dobre. Założyłam pośpiesznie kurtkę i pelerynę niewidkę, by nikt mnie nie musiał oglądać w takim stanie. Wyszłam na zewnątrz i ruszyłam w stronę Miodowego Królestwa, żeby wrócić do Hogwartu na czas. Twarz miałam całą zapłakaną, a zimny wiatr pogarszał sprawę. Pociągnęłam nosem i cała się trzęsąc udałam się samotnie w drogę powrotną.
*kilka godzin później, Hogwart, perspektywa Natalie*
Byłam w swoim dormitorium zmęczona całym dniem. Ściągnęłam kurtkę i szal, po czym położyłam je w kufrze. Ściągnęłam buty, całe mokre od śniegu i postawiłam pod łóżkiem. Na łóżku nadal leżała peleryna niewidka i mapa huncwotów. Otarłam policzka, które były całe mokre od łez i westchnęłam cicho. Wyjrzałam przez okno, uczniowie za chwilę wrócą z Hogsmeade, więc muszę odłożyć na miejsce ''pożyczone'' od Jamesa rzeczy. Wzięłam pod pachę pelerynę i mapę po czym ruszyłam w stronę dormitorii chłopięcych. Odszukałam odpowiedniego pokoju i weszłam do niego. Wrzuciłam pelerynę pod łóżko, a mapę wcisnęłam pod materac i jak najszybciej wyszłam z dormitorium. W tej samej chwili gdy miałam otwierać drzwi do dormitorii dziewcząt, Shadow i reszta weszli do Pokoju Wspólnego.
- Przez te fanki nic nie mogliśmy zrobić! Ani się wyluzować ani nic! - syknął James i ruszył prosto do dormitorium, a Charlie i Leo uśmiechnęli się do siebie.
- Hej Natie! - zawołała Shadow z ulgą zauważając mnie.
Przetarłam szybko oczy, które pewnie były jeszcze czerwone i zeszłam po schodach do przyjaciół uśmiechając się przyjaźnie. Charlie podszedł do mnie i położył mi zimne ręce na szyi. Były strasznie lodowate, więc próbowałam się mu wyrwać, kiedy wreszcie udało mi się to zrobić, spojrzałam niego urażona.
- Nie masz co robić? - zapytałam.
- Nie. Ogólnie to cały wypad do Hogsmeade był nieudany. - stwierdził Charlie. - Nie żebym miał problem do moich fanów, bo są naprawdę wspaniali, ale trochę przegięli.
- A co się stało? - zapytałam udając zaskoczenie.
- E tam nic złego. Tylko zablokowały drzwi do gospody Pod Trzema Miotłami. - odpowiedział Leo i usiadł się na dywaniku przed kominkiem grzejąc ręce.
- To szkoda. - stwierdziłam, a Shadow podeszła do mnie.
- Czemu masz czerwone oczy? Płakałaś? - zapytała i przyjrzała się mi bliżej.
- Co? Nie.. - starałam się kłamać i odwróciłam wzrok.
- Spójrz na mnie. - powiedział Lukas i stanął obok Shad.
- Co wam się stało? Nic mi nie jest! - powiedziałam i cofnęłam się o krok do tyłu.
Wszyscy teraz przyglądali się mi jakbym była jakimś okazem w zoo.
- Widziałaś się dzisiaj z Albusem? - zapytał podejrzliwie Charlie, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
Gdy tylko wspomniał jego imię łzy znowu napłynęły mi do oczu. Znowu starałam się to ukryć, ale nie dawałam rady. Strasznie głupio się czułam, ponieważ wszyscy przyjaciele na mnie patrzyli.
- Co ci zrobił? - warknął Charlie, patrząc na Shadow wzrokiem mówiącym ''a nie mówiłem''.
- Nic. Nic mi nie zrobił. - powiedziałam przez łzy. - My się pokłóciliśmy.
Wyciągnęłam chusteczkę z kieszeni i wydmuchałam nos. Znowu coraz więcej łez poleciało mi po policzkach. Odwróciłam się i chciałam iść do dormitorium, ale ktoś mnie zatrzymał. Spojrzałam za siebie, a Carol mnie przytulił. Trudno to było nazwać przytuleniem, Carol jest strasznie wysoki, więc tak jakby objął moją głowę. Nawet nie chciałam mu się opierać, właśnie tego najbardziej chciałam - żeby mnie ktoś przytulił. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i również go objęłam, tyle, że w pasie. Staliśmy tak kilka minut. Gdy wreszcie się od niego odsunęłam uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam na każdego po kolei. Po co mi chłopak skoro mam przyjaciół.
---
Trochę bardzo się rozpisałam.
Specjalne pozdro dla Gosi, która nie lubi długich rozdziałów.
Pzdr
xXNatalie