czwartek, 17 listopada 2016

PRZENOSINY!

Przenosimy się na Wattpada!
(trochę późno to napisałyśmy, bo w sumie już bierzemy się za pierwszy rozdział)
Zdecydowałyśmy, że lepiej będzie nam się pisać właśnie tam.
Ogólnie to będziemy zaczynać tą historię od nowa. Będziemy pracować ciężej nad rozdziałami oraz postaramy się jeszcze bardziej. Mamy mnóstwo kolejnych pomysłów, więc nie martwcie się. Na pewno was odrobinę zaskoczymy obrotem akcji, ale to sprawi, że będzie jeszcze ciekawiej.
Konto: _galaxykitties_

Pozdrawiamy,
Shadow & xXNatalie

↑↑↑edit wykonany przez: xXNatalie↑↑↑

sobota, 12 listopada 2016

Rozdział 22.

*kilka tygodni później, zima, sobota, perspektywa Charliego*
Obudziłem się  swoim ciepłym łóżku pod grubą kołdrą. Ziewnąłem na tyle głośno, że obudziłem James'a, po czym wstałem drapiąc się po głowie. Wygramoliłem się z łóżka nie patrząc nawet w stronę zegara, bo wiedziałem, że jest już bardzo późno skoro na zewnątrz jest jasno. Zwykle gdy budziliśmy się by iść na lekcje, to było jeszcze ciemno. Cóż, jest zima, a za oknem sypie śnieg. Ruszyłem w stronę kufra. Wczoraj zasnąłem w ubraniu, bo byłem tak wyczerpany spacerem z Chloe po błoniach. W tej bluzie było tak gorąco, poczułem się jakbym brał kąpiel ze sklątką tylnowybuchową. Westchnąłem spoglądając na ładnie poskładane ubrania w kufrze i zabrałem pierwszy lepszy komplet. Udałem się do łazienki z której właśnie wyszedł ubrany Lukas.
- Carol jeszcze śpi? - zapytał James'a, który powoli wstawał z łóżka.
- Mhm. - mruknął na potwierdzenie, a Lukas przewrócił oczyma.
- Wyluzuj, zachowujesz się jak Shadow i Natalie. - stwierdził James, a ja kiwnąłem potwierdzająco głową przechodząc obok Lukasa.
Zamknąłem się w łazience i wykonałem podstawowe czynności. Ubrałem się i po spojrzeniu w lustro stwierdziłem, że nawet spoko to wygląda. Wyszedłem z łazienki i położyłem się z powrotem na łóżko, czekając, aż Carol wybudzi się ze swojego snu zimowego. Sprawdziłem w tym czasie wszystkie media na swoim telefonie. James zdążył się ubrać i wyjść na śniadanie, a ja nadal czekałem aż Carol się wybudzi. Jakoś mi się nie śpieszyło by go na siłę wyciągać z łóżka, wtedy strasznie marudzi, a dzisiaj jest sobota, dzień w którym leniuchuje najdłużej. Lukas po pięciu następnych minutach nie wytrzymał i szarpnął za jego kołdrę, w odpowiedzi usłyszał tylko ciche ''ughh''.
- Carol, ty durny leniu, dzisiaj wypad do Hogsmeade! - warknął na brata, a ten wstał gwałtownie.
Spojrzałem na niego zdziwiony. Carol Thompson wstał od razu z łóżka, trzeba to zapisać w kalendarzu.
- Hogsmeade! Oh! Tak, NARESZCIE! - krzyknął głośno, aż uszy mnie zabolały.
- Zamknij się, proszę cię. - syknąłem na niego zmęczony.
Carol wstał szybko i rzucił się na swój kufer, wyciągnął z niego byle jakie, niedopasowane ubrania i zwiał do łazienki. Lukas spojrzał na mnie pytającym i zdziwionym wzrokiem jednocześnie, a ja wzruszyłem ramionami. Wstałem i schowałem sobie różdżkę do kieszeni szaty, którą założyłem na swoje ubranie. Lukas także założył sobie szatę i schował różdżkę, po chwili to samo zrobił uszykowany, ale jak zwykle nie uczesany Carol.
- Chodźmy na śniadanie! - powiedział Carol zupełnie przytomny.
- Wiesz, jest dokładnie jedenasta, i właśnie w tej chwili skończyło się śniadanie. - rzekł Lukas i westchnął znudzony.
Carol spojrzał na mnie wkurzony.
- Czemu mnie wcześniej nie obudziliście? - rzekł obrażony nadal patrząc w moją stronę.
- Bo nie lubisz jak cię budzimy. - odpowiedział za mnie Lukas.
- Ale dzisiaj jest wypad do Hogsmeade! Najpiękniejszego miejsca pod słońcem! I na dodatek dziewczyny idą tam pierwszy raz więc musimy im wszystko pokazać. - westchnął uradowany chłopak i odwrócił się z zamiarem wyjścia z dormitorium.
- Okej chodźmy, bo o dwunastej już mamy zbiórkę pod głównym wejściem. - powiedziałem i założyłem kurtkę, tak samo jak pozostali.
- A jeśli się pośpieszymy to pójdziemy do kuchni coś przegryźć. - rzekł Lukas i westchnął.
- Po co? - zapytał Carol gdy wyszliśmy.
- Byłeś podobno bardzo głodny. - powiedziałem uśmiechając się do chłopaka.
- No, ale w sumie możemy coś przegryźć w pubie ''Pod Trzema Miotłami'' albo kupimy coś w Miodowym Królestwie! - rozmarzył się Carol i nie zauważył schodka, więc potknął się klnąc pod nosem.
Parsknąłem śmiechem i zeszliśmy po schodach, gdzie na kanapie siedziały już dziewczyny żywo o czymś dyskutując, usłyszałem imię 'Albus'. Kaszlnąłem oznajmiając, że przyszliśmy, żeby znowu Carol nie miał napadu zazdrości. Ale chłopak nawet nie zauważył, że dziewczyny siedzą na kanapie.
- Hej! - powiedziała Shad spoglądając na nas i uśmiechnęła się szeroko, Natie natomiast nie była w tak doskonałym humorze.
- Hej! Co jest? - zwróciłem się do Natalie, która siedziała z podkurczonymi kolanami na fotelu.
- Nic. - odpowiedziała krótko. - Mamy dla was kanapki, bo nie przyszliście na śniadanie.
Wstała i podała mi zawinięte w srebrnym papierze kanapki. Od razu było wiadomo, że coś tu jest nie tak, blondynka chciała coś ukryć i zmienić temat. Spojrzałem pytająco na Shadow, ale ona udawała, że tego nie widziała.
- Ej, co tu się dzieje? - zapytałem jeszcze raz, a Lukas również spojrzał na Natalie zdziwionym wzrokiem gryząc jedną kanapkę.
- Nic! - syknęła na mnie.
- Co ci jest księżniczko? - zapytał tym razem Carol. - Powiedz nam, bo zaraz idziemy do Hogsmeade.
- Powiedziałam, że nic! A zresztą, idę sobie! Pa! - warknęła i wstała udając się do dormitorium dziewcząt.
Gdy zniknęła za drzwiami, Carol wyciągnął przed siebie ręce w geście obrony.
- Co jej się stało? - zapytał Lukas i usiadł się w fotelu.
- No bo... - zaczęła Shadow, a ja natychmiast na nią spojrzałem. - Jej rodzice...
- Co z jej rodzicami? - zapytałem i usiadłem się obok niej.
- Nie wypisali jej zgody na wyjście do Hogsmeade. - dokończyła niebieskowłosa.
Carol zakrztusił się kanapką i spojrzał na Shadow.
- Ja to ne wypysali? - powiedział niewyraźnie z pełnymi ustami Carol.
- Tak to. Wiesz, że jej nie cierpią, a jeśli chodzi o taką przyjemność, to dla nich jest po prostu doskonała szansa by ją wkurzyć i jej to odebrać. - odpowiedziała patrząc na chłopaka kończącego kanapkę.
- Ale to chamskie. Jej siostra jest tam zawsze, a kupę kasy wydaje na bzdety takie jak nowe ubrania, biżuterię, sukienki albo buty, a z siostrą to się w ogóle nie podzieli. - powiedziałem oburzony.
- A ja tak się cieszyłem, że wam pokażę całe Hogsmeade... Szkoda mi jej, poszedłbym do jej pokoju i przytuliłbym ją moooocno. - rzekł Carol i westchnął.
- Przestań. - powiedział Lukas. - Też mi jej szkoda, ale nie chcę jej dusić.
- Dobra to idziemy? - zapytałem i szykowałem się już do wstania.
- Nie! A gdzie Leo? - zapytała Shadow i zatrzymała mnie.
- Musimy po niego iść. - stwierdził Lukas.
Wstaliśmy i całą grupą skierowaliśmy się do dormitorium Leondre.
- Nie chcesz zostać z Natie? - zapytałem Shadow.
- Powiedziała, że mam iść, ona chce zostać sama. - odpowiedziała mi.
- Nie jest to trochę podejrzane? - zapytałem i spojrzałem na nią. - Że chce zostać sama.
- Co masz na myśli?
- No, nie jestem tego sam pewien, ale może... chce się spotkać z Albusem? - zapytałem, a Shad spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, westchnąłem. - Sam na sam.
- ...Co masz przez to na myśli? - zapytała jeszcze raz.
- No, ja wiem, że się domyślasz. - odpowiedziałem jej, ponieważ chyba tylko największy idiota nie wiedziałby o co chodzi.
- Chyba cię pogięło! - warknęła na mnie. - Ona jest odpowiedzialną dziewczyną, myślisz, że tak po prostu by z nim...?! Ugh!
- Dobra, dobra. Ja tylko chciałem wiedzieć co o tym myślisz. - odpowiedziałem i skierowałem się w stronę dormitorium Leo. Od razu po wejściu do pokoju zobaczyliśmy tylko Olivera leżącego na łóżku z książką w ręku.
- Gdzie Leo? - zapytałem.
- Nie wiem. Gdy się obudziłem już go nie było. - odpowiedział nam i uśmiechnął się do Shadow machając jej.
- Dobra wychodzimy! - powiedział Carol i wypchnął Shadow przez drzwi.
- On mi tylko pomachał. - syknęła dziewczyna i obrażona wyszła razem z nami po schodach.
- Gdzie jest Leondre? Czemu wyszedł tak wcześnie? - zastanawiałem się na głos.
- Mnie się nie pytaj. - odpowiedział Carol i skierował się w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego. - Zaraz wychodzimy, a on się zgubił.
-  Idziemy go szukać? - zapytała Shadow i razem ze mną i resztą chłopaków wyszła przez portret.
- Nie opłaca się. - westchnąłem. - I tak go spotkamy przy wyjściu.
- Chyba, że nie idzie. - zastanowił się Lukas.
- Nie no, przecież rozmawialiśmy wczoraj z nim i mówił, że pójdzie. - powiedział Carol do swojego brata.
- Słusznie. - potwierdził i wszyscy skierowaliśmy się w stronę wyjścia z zamku.
*perspektywa Carol'a*
Po kilku lub kilkunastu minutach już byliśmy pod wejściem gdzie Filch - nasz najukochańszy woźny (wyczuj sarkazm) przypominał, że nie będzie sprzątał łajnobomb (słowniczek) ani innych głupich rzeczy, które zakupią w Hogsmeade. Więc zakodowałem sobie szybko w głowie, że muszę kupić łajnobomby.
- Tylko spróbuj je kupić. - ostrzegła mnie Shadow.
- Dobrze wiesz, że kupię. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej niewinnie.
Ona przewróciła oczyma i ruszyła przodem. Przy samym wyjściu, jak z ziemi wyrósł Leondre.
- Na Merlina! - krzyknęła Shad, która go najwidoczniej nie zauważyła. - Nie strasz mnie Leo.
- Gdzie byłeś? - spytał Charlie podejrzliwie.
- To już moja sprawa. - powiedział uśmiechając się niewinnie, dokładnie tak jak ja przed chwilą.
- Byłeś z Margaret? - zapytałem, a on, najwyraźniej próbując zatkać mi usta dłonią, uderzył mnie dość mocno w szczękę. - Ałć!
- No przepraszam, ale jesteś ode mnie z czterdzieści lub trzydzieści centymetrów większy, trochę trudno komuś zatkać usta z taką różnicą. - powiedział na swoją obronę.
- Więc byłeś z Margaret. - powiedziała Shadow. - Co robiliście?
- Nie wiem czy Leo zechce nam powiedzieć, bo może się wstydzić. - odpowiedziałem nie mogąc się powstrzymać.
- Carol, czasem bardzo ciężko jest być twoim przyjacielem. - stwierdził Charlie i spojrzał mimo to na mnie z uśmiechem.
- Przyjacielem to pół biedy, ale gorzej przyjaciółką. - stwierdziła Shadow.
- Racja. - powiedział Leo starając się szybko zmienić temat. - To idziemy?
- I tak się nie wymigasz i powiesz nam coś o Margaret. W każdym razie, mogę iść do Nathaniela, albo Tom'a, bądź też Alex'a. - rzekła Shadow i uśmiechnęła się zwycięsko.
- A gdzie jest Natie?
- Nie zmieniaj tematu. - ostrzegłem go.
- Nie. Serio, gdzie jest Natalie? - zapytał znowu, a po chwili mi się przypomniało, że przecież nie wie co się stało.
- No bo nie ma zgody. Rodzice jej nie puścili. - wytłumaczył mu Lukas.
- Jak to jej nie puścili? - zapytał zszokowany.
- Normalnie. Wiesz jacy są. - powiedziałem.
- Szkoda mi jej, chciałbym ją przytulić. - rzekł, a ja spojrzałem na niego podejrzanie.
- Znalazł się drugi. - rzekł Lukas pod nosem.
- Chodźmy do McGonagall i dajmy jej zgody. - stwierdziła Shad.
- Dobry pomysł. - stwierdził Charlie.
Ruszyliśmy grupą w stronę drzwi. Na dworze było porozstawianych sporo karoc w których mieliśmy dojechać do Hogsmeade. Od razu po wyjściu na zewnątrz zawiał zimny wiatr, nasze buty były całe mokre od śniegu, tak samo z resztą spodnie. Ale gdy weszliśmy w tłum uczniów zrobiło się cieplej.
- Brr, j-jak z-zimn-no. - jęknęła Shadow i otuliła się rękoma.
- Mrr, ogrzać cię? - zapytałem i uśmiechnąłem się do niej.
- Od tego jest Nathaniel. - odpowiedziała mi i zaczęła szukać wzrokiem, zapewne wspomnianego wcześniej Puchona.
- Nie, nie, nie! Dzisiaj mamy Dzień Przyjaciela, nie zostawisz nas. - powiedziałem i bardzo mocno przytuliłem.
- Jest taki dzień? - zapytała dusząc się w moim uścisku.
- Nie. Przed chwilą go wymyślił, ale i tak tam nie pójdziesz. - powiedział Lukas.
- Czemu? - zapytała zdziwiona.
- Ponieważ, jak ty pójdziesz, to Charlie pójdzie do Chloe, być może także Leo wystawi nas dla Margaret. Więc zostań, bo zostawisz nas samych. - odpowiedział jej Lukas.
- No dobrze. Nawet się z Nathanielem nie umawiałam dzisiaj, więc zostanę z przyjaciółmi. - powiedziała po czym zwróciła się do mnie - Puść mnie.
- Dobra. - odpowiedziałem i puściłem ją.
*perspektywa Shadow*
Czekaliśmy jeszcze tak około pięć minut, po czym zabiły dzwony oznajmiające, że jest dwunasta. Rozejrzałam się szukając wzrokiem McGonagall, która miała zbierać pozwolenia. Westchnęłam cicho i czekałam w tym zimnie.
- Nie widzę nigdzie Albusa. - powiedział mi Charlie na ucho, a ja aż podskoczyłam zaskoczona.
- Co? - zapytałam na początku nie wiedząc o co chodzi.
- No Albusa nigdzie nie widzę. A James mówił, że ma pozwolenie. - powiedział znowu.
- A ty masz te swoje podejrzenia. Czemu właściwie się tak tym interesujesz? - zapytałam zaciekawiona.
- Bo to nasza przyjaciółka? - powiedział jakby to było oczywiste.
- Czemu nie podzielisz się swoimi podejrzeniami z Carol'em? Albo Lukasem? Albo Leo? - zapytałam nie mając ochoty o tym rozmawiać.
- No bo Carol za bardzo by się wkręcił. Lukas by powiedział to samo co ty. A Leo ma pewnie w głowie teraz Margaret, a nie Natalie i Albusa. - odpowiedział mi szybko na jednym tchu.
- Aha. - powiedziałam.
Nareszcie pojawiła się profesor McGonagall przepraszając nas za spóźnienie. Daliśmy jej zgody, które uważnie oglądała spod swoich okularów. Kiedy wszystkie zgody zostały zebrane, kazała nam wchodzić do wozów po maksimum sześć osób. Weszliśmy do jakiegoś zardzewiałego, bo reszta uczniów się rzuciła na te najlepsze. Siedziałam razem z Carol'em, Leo, Charliem, Lukasem i James'em, który dołączył do nas wtedy gdy tylko usłyszał, że w wozach może być maks sześć osób. Naprawdę głupio się czułam jadąc z tyloma chłopakami. Byłam przyzwyczajona do głupich sprośnych komentarzy Carol'a oraz ogólnie do towarzystwa płci przeciwnej, tyle, że zawsze była ze mną Natalie. Teraz jednak zostałam sama razem z pięcioma chłopakami, no cóż, życie. Jechaliśmy około dziesięć minut, a gdy dotarliśmy na miejsce pośpiesznie wyszliśmy na zewnątrz. Moje kozaki były całe mokre od śniegu, a co dopiero buty chłopaków. Chłopacy mieli adidasy, których nie było widać pod tą grubą warstwą śniegu. Carol dygotał z zimna, tak samo jak James, a gdy wyszliśmy na odśnieżoną drogę Charlie się poślizgnął na lodzie. Carol, James i Leo zaczęli się z niego śmiać.
- Bardzo miło z waszej strony chłopaki. - powiedział Charlie i kopnął w nogę Carol'a, przez co ten stracił równowagę i runął na grubą zaspę. Parsknęłam śmiechem, ale najgłośniej śmiał się James, Leo i Charlie. Ja i Lukas pomogliśmy wstać Charliemu, Carol zdołał wstać sam. Lukas wraz ze mną szedł z przodu i tłumaczył mi gdzie wszystko się znajduje. Słuchałam go uważnie, a on widząc moje wyraźne zaciekawienie zaczął więcej opisywać i odpowiadać na moje pytania. James co chwilę mnie kopał w łydkę, nawet jak na niego spojrzałam morderczym wzrokiem to nie przestawał.
- Lukas, James mnie wkurza. - powiedziałam, gdy ten mądrzejszy bliźniak pokazywał mi Sklep Zonka.
- Przestań James. - powiedział odwracając się do chłopaka.
- Nie. - odpowiedział i znowu mnie kopnął.
- PRZESTAŃ MNIE KOPAĆ! - krzyknęłam na niego, a jakaś para przechodniów się na mnie spojrzała jak na wariatkę.
- Ale nie krzycz na mnie! Jesteś niemiła. - powiedział i zaczął się ze mną droczyć.
- Ja jestem niemiła?! To ty mnie bijesz! - warknęłam na niego rozpoczynając kłótnię.
- A ty na mnie krzyczysz! - odpowiedział mi. - To jest niemiłe!
- Wkurzasz mnie. - warknęłam pod nosem i zrezygnowałam z dalszej kłótni.
Po tej krótkiej wymianie zdań z James'em, chłopak już mnie więcej nie kopał. Chłopcy zdecydowali, że najlepiej by było wejść do pubu Pod Trzema Miotłami, bo są trochę spragnieni. Zdecydowałam, że wybiorę się z nimi, bo sama bym nigdzie nie poszła. W tej gospodzie było bardzo dużo osób, ale od razu znaleźliśmy wolny stolik dla sześciu osób, chwilę później przyszła kelnerka. Chłopacy zamówili piwo kremowe razy sześć.
- Czemu zamówiliście mi? - zapytałam, bo wcale nie miałam ochoty tego pić.
- Nie martw się, to nie jest mocne piwo. - powiedział Leondre jakby był znawcą w tej sprawie.
- Każdemu uczniowi Hogwartu od trzeciego roku wzwyż mogą to sprzedać. - poinformował mnie Lukas.
James, Leo i Carol rozmawiali o quidditch'u i zbliżającym się meczu z Puchonami. Charlie i Lukas rozmawiali razem ze mną o nauce. Od razu widać kto tu się dobrze uczy, a kto woli latać na miotle.
- Która jest godzina? - zapytałam.
Charlie wyjął telefon. Wydał cichy okrzyk i otworzył szeroko oczy.
- Co jest? - zapytał Leo, który najwcześniej zauważył, że coś jest nie tak.
- Fanki wiedzą gdzie jesteśmy. Ktoś napisał na twitterze, że udaliśmy się do Hogsmeade! - powiedział zdenerwowany.
- Ale mugolaczki?! - zapytał przejęty Carol, który chyba zrozumiał powagę sytuacji.
- Nie! Jest specjalna grupa fanek czarownic, która to napisała. Zaraz tu będą, a jest ich z kilkadziesiąt. - wytłumaczył Charlie i wstał gwałtownie podchodząc do Madame Rosmerty.
Chłopak coś jej żywo tłumaczył, a ona zareagowała natychmiast i stanęła na stoliku, chcąc coś powiedzieć.
- Kto nic nie zamawia wychodzi! A jeśli już wypiliście to też wychodzić! - krzyknęła na tyle głośno, żeby wszyscy usłyszeli.
Znaczna większość osób wyszła z pubu od razu. Zrobiło się luźniej, a gdy Rosmerta zeszła ze stołku zamknęła drzwi na klucz i zabezpieczyła zaklęciem.
- Co robisz?! - krzyknęła jedna osoba, która siedziała przy stoliku w pubie.
- Mamy tutaj piosenkarzy i grozi im napad przez fanki jeżeli nie zabezpieczymy tego pubu, dlatego to było takie ważne. - wytłumaczyła kobieta.
- Aha, czyli przez gwiazdeczki jesteśmy tu uwięzieni. - prychnął Nott i spojrzał na nas ze złością.
- Uważaj sobie. - warknęłam na niego.
- Ooo! Patrzcie, jest tutaj także nasz dementor! - powiedział rozbawiony Zabini, który siedział tuż obok.
- A gdzie nasza urocza blondyneczka? - zapytał Davies i uśmiechnął się szarmancko.
- A co cię to obchodzi? - zapytał wkurzony Carol.
- Dzieci, nie kłóćcie się! - ostrzegła nas Madame Rosmerta, ale chłopacy nie za bardzo zwracali na nią uwagę.
- No, no, no... Uważaj Thompson, nie tak ostro. Tak czy inaczej, kto się z nią będzie widział na święta? Na pewno nie ty. Tylko myyy! - powiedział rozbawiony Neron Davies.
- Fajnie. - powiedział Leondre. - Czemu ostatnio się nią tak zainteresowałeś? Teraz to nie jest dla ciebie tylko zwykłym, tłustym pączkiem, co nie? Pamiętam jak ją nazywałeś w pierwszej i drugiej klasie.
- Może i tak. - odpowiedział uśmiechając się jak głupek.
- Jesteś żałosny. - prychnął Charlie i spojrzał na chłopaka z politowaniem.
- Ooo! Hej Lenehan! Jak tam twoja sytuacja z fankami? Coś chyba wolą Devriesa od ciebie. - dogryzł Nott i zaśmiał się.
Charlie trochę się zmieszał i spuścił wzrok, nie mogłam już dłużej na to patrzeć. Pod pubem stał tłum wielbicielek, a większość transparentów głosiła ''Kocham Cię Leo!''.
- Zamkniesz tę niewyparzoną jadaczkę, czy może mam ci w tym pomóc?! - warknęłam na niego tak głośno, że wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Przestań pluć dementorze. - warknął Zabini i wstał z miejsca z zamiarem podejścia do mnie.
James, Carol, Charlie oraz Leondre również wstali, co spowodowało, że Zabini usiadł z powrotem na swoim miejscu. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Mądrzy to jesteście tylko w gębie. - zaśmiał się James i usiadł z powrotem razem z resztą.
Neron Davies uśmiechnął się zadowolony, z tylko sobie znanego powodu.
- Co się szczerzysz? - zapytał Charlie, któremu wróciła odwaga.
- Wyobraziłem sobie moje święta w domu Natalie. - westchnął przeciągle. - Pewnie będzie niezła wyżerka, a Natie jak zwykle wcisną w jakąś krótką, zwiewną sukienkę, tak, podsumując, będzie niezła zabawa.
Zabini i Nott również uśmiechnęli się głupkowato.
- Pff. Ale idioci. - prychnął Carol i mimo, że starał się udawać, że go to nie obchodzi, to rzucał im mordercze spojrzenia.
*perspektywa Leondre*
Brzydziło mnie ich zachowanie. No dobra, może czasem Carol'owi zdarzyło się przegiąć, jeżeli chodzi o sprośne żarty, ale oni mieli zupełnie inne intencje. Carol robi to dla zabawy, żeby wytrącić z równowagi dziewczyny, a oni robią to tylko do tego by dziewczyna poczuła się dotknięta i chcą naruszyć jej, no jakby to powiedzieć, strefę osobistą? Od razu widać, że Neron od kiedy Natalie trochę schudła, zaczął się nią interesować, tylko ze względu na jej wygląd. Chciałbym mu coś dogadać. Jednak szybko wyrzuciłem sobie te myśli z głowy, bo jeszcze by palnął coś głupiego, zaczęłaby się bójka, a fanki i byłby kłopot. Musiałem wytrzymać, Carol i reszta chyba też zdali sobie sprawę, że nie wypada się już dalej kłócić.
*perspektywa Lukasa*
Mam ich dość. Nie dość, że zachowują się jak dzieciaki, którymi już wcale nie są, to jeszcze zaczynają się w moich przyjaciół. Nie odzywałem się przez cały czas, ponieważ, nie miałem ochoty by skończyło się to źle. Co jak co, ale ja jestem rozsądny i wolę, żeby nie stało się nic złego.
Na zewnątrz fanki krzyczały głośno i śpiewały tekst ''Hopeful''. Dziwię się im, jak oni to znoszą. Spojrzałem na chłopaków, a oni tylko się uśmiechali patrząc na dziewczyny, które stały pod sklepem zachwycone gdy któryś z nich im pomachał. Naprawdę to jest dziwne. Jedno machnięcie, jeden uśmiech, jedno spojrzenie może sprawić, że poczują się lepiej. To takie drobne rzeczy, ale znaczą wiele, bo to zrobiła osoba, która znaczy dla nich wszystko. Po prostu wow, nigdy w życiu nie sądziłem, że moi przyjaciele osiągną coś tak wielkiego. Uratowali tysiące serc, które teraz biją dla nich. To naprawdę wielkie doznanie. Te wszystkie dziewczyny doceniły ich talent i kochają ich. Chcą ich bliżej poznać, chodzić na koncerty i przytulać ich. To bardzo wzruszające i wspaniałe osiągnięcie w życiu. Uśmiechnąłem się sam do siebie i spojrzałem na tłumy stojące pod drzwiami, nadal, w tym mrozie - to się nazywa poświęcenie. Ich fanki mi pomachały, więc sam trochę zaskoczony im odmachałem. Dziewczyny uśmiechały się do siebie i do mnie, lecz szybko się odwróciłem z powrotem do przyjaciół. Davies, Nott i Zabini zniecierpliwieni siedzieli przy swoim stoliku rzucając nam mordercze spojrzenia. Westchnąłem przewracając oczami.
- Będziemy tu tak siedzieć? - zapytał zniecierpliwiony Nott.
- Tak. Jeżeli ci coś nie pasuje możesz sam się przedrzeć przez ten tłum, jak chcesz, twój wybór. - odpowiedział Leo, ale od razu było można wyczuć chłód gdy to mówił.
Nott prychnął pod nosem i już się więcej nie odezwał. Zdałem sobie sprawę, że będziemy tu siedzieć tak długo aż wszystkie fanki sobie nie pójdą. A najgorsze było to, że nie wyglądały jakby chciały się stąd wynieść, a wręcz przeciwnie, dopiero się rozkręcały. James i Carol patrzyli na tłum dziewczyn i komentowali co chwilkę którąś z nich. Charlie sprawdzał teraz twittera, a Leo wstał i podchodził do szyb by się z przywitać z fanami. Natomiast Shadow siedziała i piła powoli swoje kremowe piwo. Było tu strasznie nudno i prawie pusto. Byliśmy tu tylko my, trójka Ślizgonów, parę starszych mieszkańców Hogsmeade i dwie Krukonki. Od razu było widać, że nie są zachwyceni tym, że są uwięzieni w tym miejscu.
*w tym samym czasie, perspektywa Natalie*
(outfit) Kilka razy spoglądałam przez okno by sprawdzić czy aby na pewno wszyscy pojechali do Hogsmeade. Dopiero po paru minutach zdecydowałam się wyjść z dormitorium. Nie byłam zachwycona tym, że muszę tu siedzieć, a tym bardziej sama. Wszyscy Gryfoni sobie poszli, nie licząc oczywiście drugoklasistów i pierwszoklasistów. Normalnie bym została tutaj i może pouczyłabym się na poniedziałek, ale Albus chciał się ze mną widzieć, co bardzo mnie zdziwiło, bo mówił, że ma zgodę i pójdzie do Hogsmeade. Kazał mi przyjść dopiero wtedy gdy wszyscy już pójdą, myślałam, że idziemy na spacer więc ubrałam kurtkę. Czym prędzej wybiegłam z dormitorium po schodach na dół i wyszłam przez portret Grubej Damy. Ruszyłam, również biegiem, w stronę pomnika jednookiej wiedźmy, gdzie miałam się spotkać z chłopakiem. Gdy wreszcie zdyszana byłam już blisko, to zanim wyszłam zza zakrętu poprawiłam sobie włosy i uspokoiłam nieco oddech. Ze spokojem wyszłam zza rogu i podeszłam do Albusa stojącego przy pomniku.
- Nareszcie. Gdzie tak długo byłaś? - zapytał trochę zniecierpliwiony.
- No bo trochę mi zeszło. Nie byłam pewna czy wszyscy już poszli, a Shad razem z chłopakami dość długo siedzieli w salonie. - odpowiedziałam mu.
- Dobra, to teraz słuchaj... - chłopak trochę się zdenerwował, a mi serce podskoczyło do gardła, mając nadzieję, że wreszcie się zapyta i powie to co chcę usłyszeć już od tak dawna. - Chcesz iść ze mną do Hogsmeade?
Otworzyłam szeroko oczy. Nie takiego pytania się spodziewałam, tym bardziej, że przecież po pierwsze nie miałam zgody, a po drugie, uczniowie już poszli do Hogsmeade.
- Słuchaj, coś ci się poprzestawiało? Uczniowie już sobie poszli, a zresztą i tak nie mam pozwolenia. - powiedziałam zirytowana.
- No wiem, że nie masz, bo Shadow mi sowę wysłała. Prosiłem ją o to by mnie poinformowała czy idziesz do Hogsmeade, czy też nie. Gdy dowiedziałem się, że nie idziesz to byłem trochę smutny, bo chciałem się z tobą umówić... znaczy spotkać! - poprawił się nerwowo brunet i kontynuował. - Ale wpadłem na dość niezły pomysł... Bo wiesz, mój brat ma pelerynę niewidkę...
- Wybij sobie z głowy, że pójdę z tobą specjalnie do Hogsmeade pod tą małą peleryną! Przecież do Hogsmeade jedzie się kilkanaście minut, a co dopiero pieszo! - powiedziałam zdenerwowana.
- Daj mi skończyć. Na Merlina, jesteś bardzo niecierpliwa... - westchnął i zaczął mówić dalej. - Wystarczy, że pójdziesz po pelerynę niewidkę i mapę huncwotów, a później przyjdziesz tu z powrotem.
- Ale...
- Jeżeli mi ufasz, to zrób to. Nie masz nic do stracenia, liczę na ciebie. - powiedział i spojrzał mi w oczy.
Westchnęłam i uśmiechnęłam się delikatnie spoglądając na chłopaka.
- No dobra. - westchnęłam drugi raz zrezygnowana.
- To idź po nią. - rzekł brunet, który zrobił się od razu weselszy.
- Ale czemu nie możesz iść ze mną? - zapytałam trochę niepewnie.
- No jestem Ślizgonem. Ktoś na pewno by doniósł z tych młodych, że włóczę się po waszym Pokoju Wspólnym. - powiedział chłopak niecierpliwie. - A teraz idź i poszukaj jej. Na pewno jest gdzieś w kufrze James'a.
Przytaknęłam i pobiegłam w stronę Pokoju Gryfonów. Byłam trochę niepewna tego co robię, bo w końcu Albus pewnie wpadł na jakiś idiotyczny pomysł, który i tak nie wypali, a ja nabiegam się na marne. Po kilku minutach dotarłam do Pokoju Wspólnego i wypowiedziałam hasło do oburzonej Grubej Damy. W Pokoju Wspólnym siedziało kilkoro pierwszoroczniaków, więc tylko ich cicho wyminęłam i weszłam po schodach.
- A czemu idziesz do chłopięcych dormitorii? - zapytał jeden z nich.
- Bo muszę pożyczyć coś od swojego przyjaciela. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi.
Wyszukałam odpowiedniego dormitorium ze złotym napisem ''5 klasa''. Otworzyłam powoli lekko skrzypiące drzwi i weszłam do środka. Oczywiście dookoła było pełno ubrań, papierków i innych rzeczy. Tylko łóżko Charliego i Lukasa lśniło czystością, tak samo jak ich kufry. Okej, ogarnij się Natalie, jesteś tu po to by znaleźć pelerynę niewidkę i mapę, powiedziałam do siebie. Rozejrzałam się szukając wzrokiem kufra z inicjałami J S P (James Syriusz Potter). Gdy odnalazłam go wzrokiem podeszłam do niego trochę niezdecydowana. Nigdy nie grzebałam w ich rzeczach, czułam się nawet trochę źle z tym, że to robię, ale Albus na mnie liczył, więc nie mogłam go zawieść. Otworzyłam kufer w którym było pełno pogniecionych ubrań. Zaczęłam szukać wśród nich jakiegoś śliskiego, lekkiego, jakby zrobionego z wody materiału. Nie mogłam nic znaleźć, natrafiłam tylko na spleśniałą kanapkę w foli aluminiowej. Podjęłam drastyczne środki i wysypałam wszystko z kufra. Nigdzie nic nie było, nawet gdy wszystko poprzewracałam. Spojrzałam na szafkę nocną i podeszłam do niej szperając w szufladach.
- Musi gdzieś tu być... - jęknęłam pod nosem.
Otwierałam po kolei każdą szufladkę, ale w środku były tylko rolki pergaminu i zapasy atramentu. Westchnęłam zrezygnowana i zrzuciłam pościel z łóżka. No tak... Pod materacem leżała mapa huncwotów. Wyciągnęłam ją szybko i byle jak włożyłam z powrotem materac i pościel na łóżko. Wkopałam ubrania do kufra i szukałam dalej peleryny niewidki. Zajrzałam pod łóżko, a tam znalazłam ją zwiniętą w kłębek. Sięgnęłam po nią i wyciągnęłam, a gdy miałam ją już w rękach i zaczęłam strzepywać ją trochę, to wypadły z niej brudne bokserki.
- Poważnie chłopcy... Czemu jesteście tacy obleśni... - powiedziałam pod nosem i wzięłam mapę wraz z peleryną i wyszłam z ich dormitorium.
Wybiegłam z niego tak szybko jak tylko mogłam, a po kilku minutach dotarłam na miejsce. Zmachana podeszłam do Albusa i dałam mu pelerynę i mapę huncwotów.
- Genialnie. - powiedział i odwinął mapę oraz wyciągnął różdżkę. - James mnie zabije, ale... Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego!
Teraz zwykły kawałek pergaminu zmienił się w prawdziwą mapę na której obrysowane były mury zamku. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ już miałam do czynienia z tą mapą i James'em nie raz. Albus wyszukał nasze imiona na mapie i machnął różdżką w stronę posągu jednookiej wiedźmy mrucząc coś pod nosem. Nagle jej garb ukazał ciemny, długi korytarz. Otworzyłam usta ze zdziwienia, a Albus wepchnął mnie do środka.
- Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Idę z tobą do Hogsmeade. - powiedział i wszedł za mną.
Gdy znalazł się w środku garb jednookiej wiedźmy znowu się zatrzasnął, a nas otoczyła ciemność.
- Ale jak to?! - zapytałam zaskoczona i trochę przestraszona.
- Lumos. - wypowiedział zaklęcie i jego różdżka się zaświeciła. - Chodź!
- Nie! Najpierw mi to wszystko wytłumacz. - zażądałam, a Albus westchnął cicho.
- No dobra. To jest tajne przejście do Hogsmeade, którym dojdziemy do Miodowego Królestwa. Powiedziałem ci, że chcę  z tobą pójść do Hogsmeade, więc teraz oto idziemy.
- Porąbało cię?! - spytałam zdenerwowana i spojrzałam na niego jak na wariata.
- Nie. - uśmiechnął się lekko. - Nie bój się, nikt nas nie przyłapie, mamy pelerynę, a poza tym pójdziemy do mało znanej kawiarni do której uczniowie nie zaglądają.
- Okej. Trochę mi ulżyło, ale to nie zmienia faktu, że jesteś zwariowany. - powiedziałam i skrzyżowałam ramiona.
- Dobra ''księżniczko'' - zakreślił cudzysłów w powietrzu i dokończył z uśmiechem na twarzy. - musimy już iść, bo kawałek trzeba iść.
Albus ruszył, a ja szłam tuż obok niego. Nie byłam fanką ciemności, więc czułam się pewniej przy świetle, które aktualnie wydobywało się z różdżki chłopaka. Przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy, a doszliśmy tam w pół godziny. Zauważyliśmy przed sobą schody prowadzące do góry, więc weszliśmy po nich, po chwili Albus znalazł drzwi w suficie, które otworzył. Przez nie weszliśmy do piwnicy Miodowego Królestwa. Chłopak zgasił różdżkę i chwycił mnie za rękę pomagając przy tym wyjść przez ten otwór.
- Dobra. - szepnął. - Teraz zakładaj pelerynę i staraj się trzymać blisko mnie. To bardzo ważne, żebyś na nikogo nie wleciała.
- Ale co jak coś pójdzie nie tak?! - krzyknęłam szeptem i spojrzałam na przyjaciela zestresowana.
- Boisz się? - zapytał chłopak i spojrzał mi w oczy z uśmiechem.
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo i skrzyżowałam ramiona w geście obronnym.
- Skoro tak, to teraz masz być cicho i iść tuż za mną. - powiedział chłopak i zarzucił mi pelerynę na plecy.
Pod peleryną trochę capiło, ale co tam, teraz mam się skupić na tym żeby dojść bezpiecznie za Albusem do tej kawiarni.
- I jak? - zapytałam podchodząc bliżej do chłopaka.
- Na Merlina! Nie strasz mnie tak! W ogóle cię nie widzę... - powiedział lekko przerażony i spojrzał gdzieś obok mnie.
Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam za chłopakiem, który skierował się w stronę kolejnych drzwi prowadzących ku wyjściu. Starałam się trzymać jak najbliżej jego, żeby się nie zgubić. Chłopak dyskretnie wyszedł zza drzwi i ruszył w stronę grupy uczniów znajdujących się w sklepie. Sprzedawca nie zauważył, że ktoś wyszedł właśnie z piwnicy, ponieważ obsługiwał jakiegoś klienta. W sklepie było pełno uczniów z Hogwartu co mnie najbardziej przeraziło, ponieważ jakimś cudem musiałam przejść między nimi i starać się ich nie dotykać. Szukałam wzrokiem moich przyjaciół mając nadzieję, że ich tu nie ma. Nie wiem czemu, ale trochę głupio by mi się zrobiło gdybym ich tak minęła niewidzialna pod tą peleryną. Zwróciłam wzrok z powrotem na Albusa, który szedł tuż przede mną, starając się przepchać między tymi uczniami, specjalnie robił także więcej miejsca bym miała przejście. Gdy wreszcie wyszliśmy ze sklepu to od razu zawiało chłodem. Kolana zaczęły mi się same trząść, a peleryna i moje buty trochę przemokły, ponieważ padał śnieg. Zauważyłam tłum dziewczyn, które stały pod pewnym pubem, spojrzałam na to zdziwiona i zerknęłam w okno tej gospody. W środku siedzieli właśnie Charlie, Leo, Carol, Lukas, James i Shad. Wszystko stało się jasne. Chłopak ruszył szybko przodem, a ja nie mogłam za nim nadążyć, bo po pierwsze było ślisko, a po drugie byłam od niego o wiele mniejsza, i miałam krótsze nogi. Westchnęłam cicho i przyspieszyłam. Po kilku minutach, gdy skręciliśmy w odpowiednią uliczkę, znaleźliśmy się w małej kawiarni.
- Możesz już ściągnąć. - szepnął Albus, a ja ściągnęłam pelerynę energicznie i dałam ją jemu.
On upchał ją w kieszeni jego kurtki. Powiesiliśmy kurtki na wieszak, po czym podeszliśmy do stolika. Za ladą stała jedna starsza pani w czerwono kremowej szacie. Uśmiechnęłam się miło do niej, a ona odwzajemniła mi to jeszcze większym uśmiechem. Albus nerwowo odsunął krzesło i spojrzał na mnie dając mi znać, że mam usiąść. Gdy usiadłam, on zasunął za mną krzesło. Byłam trochę zdziwiona jego zachowaniem. Chłopak spojrzał na kartę menu i usiadł się naprzeciwko mnie. Ja zabrałam drugą kartę i zerknęłam na ciasta prezentujące się pięknie na zdjęciach.
- Wybrałaś coś? - zapytał mnie Albus.
- Nie. To może... wybierzesz mi coś? Nie mam pojęcia co zabrać. - powiedziałam i odłożyłam kartę.
Chłopak wyglądał na niepewnego ale po chwili już energicznie przewracał strony z menu szukając odpowiedniego ciasta lub napoju.
- O ja. - wymsknęło mi się. - Zapomniałam pieniędzy. Mogłeś mi powiedzieć, że idziemy!
- Nic się nie stało. Przecież zapłacę. - powiedział Albus i kontynuował przeglądanie menu.
Czułam się źle z tym, że nie mam pieniędzy i nie mogę zapłacić za jedzenie. To tak jakbym była jakąś zapominalską sierotą. Jakaś młodsza kelnerka podeszła do naszego stolika i zebrała zamówienie. Albus pokazał jej na obrazku to co chce, ale starał się ukryć przede mną to co zamówił. Kelnerka zapisała wszystko w notesie i odeszła od stolika.
- Co zamówiłeś? - zapytałam ciekawa.
- Niespodzianka. - powiedział i uśmiechnął się tajemniczo.
- No ej. - powiedziałam obrażona i skrzyżowałam ramiona.
- Gwarantuję, że się najesz. - odpowiedział chłopak i spojrzał mi w oczy.
Siedzieliśmy w ciszy czekając na kelnerkę. Ale nie musieliśmy długo czekać, bo już po kilku minutach dziewczyna przyniosła na talerzyku cztery małe babeczki, czy tam ciasteczka, nie mogłam do końca zidentyfikować co to jest. Jedno mogłam przyznać, że wyglądały apetycznie. Kelnerka postawiła je na stole i odeszła z powrotem. Równocześnie wyciągnęliśmy ręce po babeczki i włożyliśmy sobie po jednej do buzi. Smakowały jeszcze lepiej, niż wyglądały. Młoda dziewczyna znowu podeszła do nas i postawiła na stole dwie szklanki gorącej czekolady i cztery kawałki ciasta.
- Ty chcesz żebym była gruba? - zapytałam patrząc na jedzenie, które wyglądało strasznie smakowicie.
- Chcę żebyś się najadła. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
Zjedliśmy babeczki i wypiliśmy trochę gorącej czekolady, znów zapanowała cisza.
- Co tam u Scorpiusa? - zapytałam, żeby przerwać to męczące milczenie.
- Jak zwykle pewnie się przyczepił do Rose albo do Polly. Ewentualnie siedzi gdzieś sam. - stwierdził Albus i wypił kolejny łyk gorącej czekolady.
- Dobre co nie? - zapytałam i wypiłam znowu kilka łyków czekolady.
- Pyszne! - stwierdził Albus i uśmiechnął się do mnie. - A jak tam u twoich przyjaciół?
- Widziałeś tłum dziewczyn stojących pod tamtym pubem? - zapytałam, a on kiwnął głową potwierdzająco. - Oni właśnie sobie tam siedzą uwięzieni przez tłum fanek.
- No to peszek. - zaśmiał się Albus.
Albus sięgnął po kawałek ciasta, więc ja także sięgnęłam i znowu zaczęliśmy jeść. Ciasto było bardzo dobre i prawie natychmiast zniknęło z naszych talerzy. Nagle ktoś gwałtownie otworzył drzwi, był to Scorpius, rozejrzał się po kawiarni i gdy tylko nas zauważył podbiegł do naszego stolika.
- Co ty tu robisz?! - warknął Albus na przyjaciela, ale ten miał to gdzieś.
- Posłuchaj, naprawdę fajnie, miło, że macie randkę i tak dalej, wszędzie miłość, ale no, jest pewien mały, tyci problem.  - powiedział szybko Scorpius i spojrzał na nas.
- Jaką od razu randkę? - zapytałam.
- Dobra, powiedz co takiego się stało i idź sobie. - rzekł Albus i spojrzał na Scopriusa, który nachylił się nad nami.
- Oliver wie, że Natalie nie ma w Hogwarcie i, że przyszła tutaj. - powiedział nerwowo. - Starałem się go powstrzymać, żeby nikomu nie mówił, ale on koniecznie chce z tobą pomówić.
- Co? - zapytał zdziwiony Albus.
- Ale jak?! - zapytałam zdenerwowana, bo wiedziałam jakie mogę ponieść konsekwencje tego, że tu przyszłam.
- Nie mam pojęcia. Właśnie tu idzie. - powiedział, a w tym samym momencie do kawiarni wszedł wspomniany wcześniej rudzielec.
- Hej! - przywitał się i uśmiechnął się do starszej pani jakby znali się od zawsze.
Oliver spojrzał na mnie z uśmiechem i stanął od razu obok Scorpiusa.
- Co chcesz i skąd znasz tą panią? - zapytałam wkurzona i spojrzałam na chłopaka.
- Ta pani to moja babcia, która wysłała do mnie sowę, żebym przyszedł, ponieważ pierwszy raz od kilku lat mamy uczniów z Hogwartu w tej kawiarni. Ja trochę się zdziwiłem, że ktoś tu zaglądnął, bo w końcu to taka staroświecka kawiarnia której nikt nigdy nie zauważa. Babcia dokładnie opisała mi jak wyglądacie, więc stwierdziłem, że możesz to być ty i Albus. Podszedłem do Scorpiusa i spytałem się czemu nie ma tutaj z nim Albusa, a on próbował go kryć, ale gdy zauważył, że wiem, że kłamie, to tylko pobiegł w kierunku tej kawiarni. Od razu się domyśliłem co się dzieje i oto jestem.
- Jeśli ją komuś wydasz to obydwoje cię zabijemy. - powiedział Scorpius i zagroził palcem wskazującym chłopakowi, który niezbyt się przejął jego groźbą.
- Mam mały układ. - powiedział i zwrócił się do mnie. - Przyjaźnisz się z Shadow?
- Tak, przecież dobrze o tym wiesz. - odpowiedziałam zirytowana.
- Umów mnie z nią. - powiedział, a ja zakrztusiłam się gorącą czekoladą.
- Ona ma chłopaka! - odpowiedziałam wojowniczo.
- Chociaż z nią porozmawiaj i powiedz o mnie dużo dobrych rzeczy... Nie proszę cię o zbyt wiele. - stwierdził Oliver, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Jest w tym jakiś haczyk? - zapytałam.
- Żadnych haczyków. Czysta i tylko czysta prawda. - powiedział Oliver uśmiechając się do mnie wesoło.
- No... dobra. Zgadzam się, ale ty nie piśniesz ani słówka o tym, że znalazłam się w Hogsmeade.
- Zgoda. - stwierdził Oliver i wyjął rękę z kieszeni.
Podaliśmy sobie dłonie. No to super, teraz muszę coś dobrego powiedzieć o nim w obecności Shadow. Gdy Oliver miał już wychodzić, Scorpius go zatrzymał.
- Coś ci wyleciało z kieszeni. - powiedział i podniósł z ziemi zdjęcie.
- Oddaj to! - powiedział i chcąc wyszarpnąć mu fotografię rzucił się na chłopaka.
Scorpius upuścił zdjęcie na stół. Oliver spojrzał zaniepokojony na mnie i Albusa. Fotografia przedstawiała mnie i Mike'a, wtedy gdy poszłam obudzić Leo i potknęłam się lądując na łóżku. Albus spojrzał na mnie zaskoczony, ponieważ sytuacja na fotografii wyglądała dość dwuznacznie.
- Co to jest? - zapytał zdenerwowany.
- Ta fotografia miała przekonać Natie jeżeliby się nie zgodziła na ten układ. - wytłumaczył Oliver, ale najwidoczniej Albus nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
- Co to ma znaczyć Natie? - zapytał znowu, a ja nie mogłam wydusić ani słowa. - Ten chłopak... To Mike, co nie?
- Albus spokojnie. - Scorpius starał się uspokoić przyjaciela, który był wściekły.
- Słuchaj, to był tylko przypadek i zdjęcie zostało zrobione w niewłaściwym momencie. - zaśmiałam się sztywno.
- W niewłaściwym momencie, tak? - powiedział spokojnie, ale od razu było widać, że wszystko się w nim gotuje.
- Albus... To nie tak jak myślisz, to był wypadek. - Oliver starał się uspokoić sytuację, którą wywołał.
- Dobrze widzę co się znajduje na zdjęciu idioto. - warknął na Olivera, a ten zabrał zdjęcie i wyniósł się z kawiarni jak najszybciej się dało. - Nie no, mam dość. Tak bardzo się starałem, żebyś mnie zauważyła. Specjalnie zorganizowałem potajemny wypad do Hogsmeade i dzisiaj chciałem już się o coś spytać, ale najwyraźniej Mike był SZYBSZY. - wstał gwałtownie odsuwając krzesło.
Nie miałam pojęcia jak wyjaśnić tą sytuacje. Jednocześnie chciało mi się śmiać, ponieważ to niedorzeczne, i jednocześnie płakać, bo to bolało. Albus położył pieniądze na blacie starszej pani i podszedł do wieszaka po kurtkę.
- Albus! Czekaj! - zawołałam i wstałam ruszając za nim. - Daj mi wyjaśnić!
- Sądzę, że to już nie mój problem co z tym zrobisz. - warknął i rzucił mi pelerynę niewidkę oraz mapę huncwotów.
Chwyciłam w ostatniej chwili i spojrzałam błagalnie na Scorpiusa, który trzymał się obok starając nie zwracać na siebie uwagi. Łzy same mi popłynęły po policzkach. Dlaczego wszystko musi się tak kończyć?! Chwyciłam go za ramię gdy już miał odchodzić, ale on tylko mnie odepchnął. Scorpius spojrzał na mnie ze smutkiem i otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował i poszedł za przyjacielem. Zostałam sama i rozpłakałam się na dobre. Założyłam pośpiesznie kurtkę i pelerynę niewidkę, by nikt mnie nie musiał oglądać w takim stanie. Wyszłam na zewnątrz i ruszyłam w stronę Miodowego Królestwa, żeby wrócić do Hogwartu na czas. Twarz miałam całą zapłakaną, a zimny wiatr pogarszał sprawę. Pociągnęłam nosem i cała się trzęsąc udałam się samotnie w drogę powrotną.
*kilka godzin później, Hogwart, perspektywa Natalie*
Byłam w swoim dormitorium zmęczona całym dniem. Ściągnęłam kurtkę i szal, po czym położyłam je w kufrze. Ściągnęłam buty, całe mokre od śniegu i postawiłam pod łóżkiem. Na łóżku nadal leżała peleryna niewidka i mapa huncwotów. Otarłam policzka, które były całe mokre od łez i westchnęłam cicho. Wyjrzałam przez okno, uczniowie za chwilę wrócą z Hogsmeade, więc muszę odłożyć na miejsce ''pożyczone'' od Jamesa rzeczy. Wzięłam pod pachę pelerynę i mapę po czym ruszyłam w stronę dormitorii chłopięcych. Odszukałam odpowiedniego pokoju i weszłam do niego. Wrzuciłam pelerynę pod łóżko, a mapę wcisnęłam pod materac i jak najszybciej wyszłam z dormitorium. W tej samej chwili gdy miałam otwierać drzwi do dormitorii dziewcząt, Shadow i reszta weszli do Pokoju Wspólnego.
- Przez te fanki nic nie mogliśmy zrobić! Ani się wyluzować ani nic! - syknął James i ruszył prosto do dormitorium, a Charlie i Leo uśmiechnęli się do siebie.
- Hej Natie! - zawołała Shadow z ulgą zauważając mnie.
Przetarłam szybko oczy, które pewnie były jeszcze czerwone i zeszłam po schodach do przyjaciół uśmiechając się przyjaźnie. Charlie podszedł do mnie i położył mi zimne ręce na szyi. Były strasznie lodowate, więc próbowałam się mu wyrwać, kiedy wreszcie udało mi się to zrobić, spojrzałam niego urażona.
- Nie masz co robić? - zapytałam.
- Nie. Ogólnie to cały wypad do Hogsmeade był nieudany. - stwierdził Charlie. - Nie żebym miał problem do moich fanów, bo są naprawdę wspaniali, ale trochę przegięli.
- A co się stało? - zapytałam udając zaskoczenie.
- E tam nic złego. Tylko zablokowały drzwi do gospody Pod Trzema Miotłami. - odpowiedział Leo i usiadł się na dywaniku przed kominkiem grzejąc ręce.
- To szkoda. - stwierdziłam, a Shadow podeszła do mnie.
- Czemu masz czerwone oczy? Płakałaś? - zapytała i przyjrzała się mi bliżej.
- Co? Nie.. - starałam się kłamać i odwróciłam wzrok.
- Spójrz na mnie. - powiedział Lukas i stanął obok Shad.
- Co wam się stało? Nic mi nie jest! - powiedziałam i cofnęłam się o krok do tyłu.
Wszyscy teraz przyglądali się mi jakbym była jakimś okazem w zoo.
- Widziałaś się dzisiaj z Albusem? - zapytał podejrzliwie Charlie, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
Gdy tylko wspomniał jego imię łzy znowu napłynęły mi do oczu. Znowu starałam się to ukryć, ale nie dawałam rady. Strasznie głupio się czułam, ponieważ wszyscy przyjaciele na mnie patrzyli.
- Co ci zrobił? - warknął Charlie, patrząc na Shadow wzrokiem mówiącym ''a nie mówiłem''.
- Nic. Nic mi nie zrobił. - powiedziałam przez łzy. - My się pokłóciliśmy.
Wyciągnęłam chusteczkę z kieszeni i wydmuchałam nos. Znowu coraz więcej łez poleciało mi po policzkach. Odwróciłam się i chciałam iść do dormitorium, ale ktoś mnie zatrzymał. Spojrzałam za siebie, a Carol mnie przytulił. Trudno to było nazwać przytuleniem, Carol jest strasznie wysoki, więc tak jakby objął moją głowę. Nawet nie chciałam mu się opierać, właśnie tego najbardziej chciałam - żeby mnie ktoś przytulił. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i również go objęłam, tyle, że w pasie. Staliśmy tak kilka minut. Gdy wreszcie się od niego odsunęłam uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam na każdego po kolei. Po co mi chłopak skoro mam przyjaciół.

---
Trochę bardzo się rozpisałam.
Specjalne pozdro dla Gosi, która nie lubi długich rozdziałów.
Pzdr
xXNatalie

niedziela, 6 listopada 2016

Rozdział 21.

*perspektywa Shadow, wieczór*
Siedziałam w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, na kanapie pomiędzy Carolem i Leo. Natalie i Lukas pozajmowali, jak zwykle fotele. Siedzieliśmy tak wyczekując na ostatnią osobę, która jeszcze nie dotarła, a mianowicie Charlie.Wreszcie przejście za portretem otworzyło się i do środka wszedł uśmiechnięty Charlie. Usiadł na kanapie obok Leo i głośno westchnął.
- Ktoś tu jest zakochany! No dalej opowiadaj jak było! - zwróciłam się do blondyna
- No wiecie, on jest taka piękna. Ten jej uśmiech, oczy... I jesteśmy razem od dzisiaj. Czuje się tak wspaniale od kiedy powiedziałem jej co do niej czuję.
- Tak, tak, tak.... Jest taka piękna, bla, bla, bla... Super... - powiedział Carol lekceważąco i przewrócił oczyma.
- Carol ogarnij. - walnęłam go delikatnie w kark.
- Ał! Właśnie przestawiłaś mi żebro w karku. - jęknął
- Nie wiem jak ty, ale ja mam kręgi w karku. Ale może ty jesteś inaczej zbudowany. - powiedział Lukas zerkając na brata zza książki.
- Aha. - Carol wzdrygnął ramionami
- A tak w ogóle, która jest godzina? - spytałam
- 19.00 - odpowiedział Carol
- Aha. - rzuciłam i popędziłam w stronę dormitorium. Weszłam do środka i  postanowiłam się przebrać. Otworzyłam kufer i zaczęłam szukać czegoś, co pasowałoby na dzisiejsze wyjście z Nathanielem. To nie, to też nie, tamten kolor mi nie pasuje. Ugh, nie mogę się zdecydować. Na pewno nie biorę żadnej sukienki. Spódniczka też odpada, ludzie czy ja chodź raz mogę nie mieć dylematu w sprawach ubioru?! Ooo, ta dżinsowa kurteczka jest bardzo ładna, do tego czarne dżinsy. I jeszcze bluzka i buty. Kurcze no, lepsze balerinki, czy trampki??? Trampki wygodniejsze, ale balerinki ładniejsze. Hmmm, dobra niech będą balerinki. A co z bluzką??? Z kufra wyjęłam w końcu białą bluzkę na ramiączkach. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się i ubrałam się. Moje niebieskie włosy rozczesałam i pozostawiłam rozpuszczone. Miałam tylko nadzieję, że spodobam się Nathanielowi. Outfit na dzisiejsze wyjście miałam już na sobie, zeszłam więc po schodach z powrotem do Pokoju Wspólnego.
- To ja idę. - uprzedziłam pytanie Carola, który chciał wstać ale Natalie wzrokiem pokazała mu, że ma usiąść. Wyszłam przez przejście za portretem i podeszłam do bruneta, który już na mnie czekał.
- Hej! - przytuliłam go na powitanie, chłopak odwzajemnił mój gest.
- To co Shad idziemy? - spytał wesoło. Zlustrowałam chłopaka wzrokiem. Miał na sobie czarne dżinsy, szarą bluzę i szatę Hufflepuff.
- Tak, jasne. - odparłam z nie mniejszym entuzjazmem. Ruszyliśmy korytarzem, nagle poczułam jak jego ręka styka się z moją. Chwile później złączył nasze dłonie. Szliśmy tak w ciszy trzymając się za ręce. Wyszliśmy na błonie. Czułam się tak cudownie w towarzystwie Nathaniela. Więcej od życia nie potrzebowałam. Szliśmy tak niedaleko Zakazanego Lasu w stronę jeziora. Może się to wydać dziwne, ale czułam się jakby ktoś nas obserwował. Przysunęłam się bliżej bruneta. Wreszcie doszliśmy do tego jeziora. Jak tam było pięknie. Staliśmy nieopodal wody.
- Patrz tam Shadow. - Nathaniel pokazał mi zachód słońca. Ten widok aż zaparł mi dech w piersiach. To było niesamowite. Chłopak stał obok mnie obejmując mnie ręką w talii, a ja opierałam się głową o jego ramię. Słońce już zaszło, a my nadal staliśmy przytuleni do siebie. Odwróciłam się przodem do chłopaka. Jego włosy były w uroczym dla niego nieładzie. Aż nie mogłam się powstrzymać, żeby przeczesać je ręką. Podniosłam rękę i zmierzwiłam mu tą brązową czuprynę. Dam sobie rękę uciąć, że w ty samym momencie usłyszałam ciche prychnięcie gdzieś zza krzewów Zakazanego Lasu. Jeszcze raz przeczesałam włosy chłopaka, znów było słychać prychnięcie, tylko tym razem głośniejsze. Zaczęłam się niepokoić. Spokojnie Shadow, to tylko twoja chora wyobraźnia. Tutaj nic się nie dzieje. Jesteś tu tylko z Nathanielem. Nagle zawiał chłody wiatr, zaczęłam się trząść z zimna. Chłopak chyba to zauważył, bo okrył mnie swoją szatą. Zapiął na górze szaty guziczek pod moją szyją, i niby przez przypadek zahaczył o moją brodę, unosząc tym samym delikatnie moją głowę do góry. Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki. Chłopak uśmiechnął się tak uroczo, myślałam że zaraz się rozpłynę. Położył swoje dłonie na mojej talii, i naprawdę wydawało mi się że za krzakami coś się dusi, chłopak przysunął mnie bliżej siebie. Znowu był naprawdę blisko (od autorki : Tak blisko, tak blisko jak ja | Nie był Ciebie nikt tak blisko | I nie poddał Twoim zmysłom | Jak ja). Po chwili złączył nasze usta w krótkim pocałunku, a mnie się wydawało, że coś za krzakiem kaszlnęło. Nie no, ja muszę iść do lekarza, bo słyszę jakieś głosy. Źle ze mną, oj bardzo źle. Nathaniel stwierdził, że powinniśmy już wracać. Udaliśmy się więc z powrotem do szkoły. Chłopak odprowadził mnie aż do Portretu Grubej Damy. Pożegnałam się z nim i weszłam do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Byłam tak zamyślona, że nie kontaktowałam tego co mówią do mnie przyjaciele. W totalnym transie usiadłam na kanapie obok Carola i nie wiem dlaczego ale przytuliłam się do Carola (???).
- Ej, Shad! - Charlie pomachał mi ręką przed twarzą - Carol to nie Nathaniel więc możesz go puścić.
- Co ja, co?! - dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę z tego co robię. Pośpiesznie puściłam chłopaka i usiadłam prosto.
- Ooo, a co to? - Carol chwycił moją szatę
- To jest szata, czyli część mundurka Hogwartu, geniuszu. - prychnęłam
- Tylko, że wiesz że ty nie jesteś puchonką? - spytał
- Wiem, skąd ci to przyszło do głowy?
- Bo masz naszywkę Hufflepuff. - powiedział podkreślając ostatnie słowo
- O matko i córko, muszę ją jutro oddać Nathanielowi. - wstałam i poszłam do dormitorium, gdzie wykąpałam się i poszłam spać. Chwile później to samo zrobiła Natalie.

*następny dzień rano, perspektywa Lukasa*
 Ubrany czekałem już w Pokoju Wspólnym z Charlie'm i Leo na resztę. Mój brat lubi sobie pospać i jest typem lenia, więc nie dziwię się, że jeszcze nie wstał. Shadow i Natalie pewnie się już szykowały, bo chwilę później blondynka stała z nami. Niebieskowłosa też zdążyła się wyszykować. Właśnie schodziła po schodach trzymając coś zwiniętego w rękach, zapewne szatę tego puchona. Na szczęście Carol łaskawie ogarnął się szybciej i zaraz po Shadow raczył zjawić się w pokoju. W takim składzie ruszyliśmy na śniadanie.
- Muszę pamiętać, żeby oddać szatę Nathanielowi. - Shadow prowadziła rozmowę z Natie - A, właśnie wychodzisz dzisiaj z Albusem?
- Tak. - odpowiedziała blondynka
- Znowu... - westchnął mój brat
- Wiesz co, znajdź sobie dziewczynę, a nie mi tu narzekasz. - powiedziała Natalie
- A co znasz kogoś idealnego dla mnie? - Carol wyraźnie się tym zainteresował
- Nie, na razie ni znam nikogo komu chciałabym uprzykrzyć życie. - odparła Natie
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. - powiedział sarkastycznie
Byliśmy już niedaleko Wielkiej Sali, w pewnym momencie Shadow się od nas odłączyła, zapewne poszła oddać Nathanielowi szatę. Weszliśmy do Wielkiej Sali. Nasypałem sobie płatków do miski i zalałem mlekiem. Zacząłem powoli jeść, reszta również zabrała się za śniadanie.
- Dzisiaj mamy trening? - spytał Leo zabierając się za swoją kanapkę z sałatą i pomidorem.
- Tak - rzucił Carol
Kiedy Shadow piła sok dyniowy przyleciała do niej sowa. Dziewczyna najwidoczniej nie spodziewała się żadnego listu, ale żeby zakrztusić się na widok sowy. Szybko poklepałem ją po plecach.
- Coś się stało Shad? - Natalie i Carol spytali równocześnie
- Nie, nic. Tylko dlaczego ta sowa przyleciała do mnie. To nie jest sowa mojej ciotki ani żadna z Hogwartu. - odparła odwiązując list z nóżki sowy i otwierając go.
- Może to pomyłka. - zamyślił się Charlie
- Nie,...ja...nie...wierzę. - wyjąkała podając mi list - Przeczytaj.
Wziąłem od nie list i zacząłem powoli i z uwagą czytać.

Droga Shadow,
Zapewne nie wiesz kto pisze, w sumie ci się nie dziwię.
 Przez tę głupią przysięgę ciocia nie mogła ci o niczym powiedzieć,
 a przez naszego ojca nie mogłem się do ciebie zbliżać.
 Tak więc kochana Shadow jestem twoim bratem. 
Tak, ty Shadow Liso Black masz brata, moje imię to Jacob. 
Wiem, że chodzisz do Hogwartu. Wiem bardzo dużo rzeczy o tobie, 
ponieważ koresponduję z ciotką. 
Będę do ciebie pisał próbując ci to wszystko wytłumaczyć. 
Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. Proszę odpisz jak najszybciej. 
Kocham cię siostrzyczko. 
Twój Jacob.

Podałem list dalej aby reszta mogła przeczytać. Sam nie wiedziałem co o tym myśleć, niebieskowłosa też wydawała się nad tym myśleć. W końcu list wrócił do właścicielki. Dziewczyna chyba postanowiła przestudiować go jeszcze raz.
- I co ja mam teraz zrobić? - spytała kładąc list na stół przed sobą - Chcę odpisać, bo czuję że on mówi prawdę ale z drugiej strony trochę się boję.
- Bo Shadow ty go wcale nie znasz. - powiedziałem
- No wiem, ale czuję że on coś wie. Wie coś o mnie, o moich zmarłych rodzicach. - dziewczyna był przekonana, że ma rację. Po chwili przyszedł po nią Nathaniel i poszli razem na lekcje. Po chwili wstał Charlie i poszedł w kierunku stołu krukonów, zapewne po Chloe. Natalie i Leo też się już zbierali. Ja również wstałem i poszedłem w stronę wyjścia zgarniając po drodze brata.

*popołudnie, perspektywa ogólna*
W dormitorium dziewczęcym domu Hufflepuff, niebieskooka brunetka o imieniu Margaret szykowała się do wyjścia na spacer ze swoim psem. Z kufra wyciągnęła niebieskie dżinsy i sweterek. Poszła do łazienki i przebrała się w wybrany zestaw. Wróciła z powrotem do dormitorium i ubrała brązowe kozaki i kurtkę moro z puchatym kapturem.
- Bob, Boob! - zawołała swojego pomeranina (od aut.: inaczej szpic karłowaty). Piesek zeskoczył z łóżka i podbiegł do właścicielki. Margaret schyliła się i pogłaskała pupila zapinając mu smycz. Wyszła z psem z Pokoju Wspólnego na korytarz i ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych. Wyszła na dwór i postanowiła przejść się ścieżką na obrzeżach lasu. Odpięła psy smycz aby mógł pobiegać, sama zaś szła powoli nucąc pod nosem piosenkę. Pies przybiegał co chwilę z patykami w pysku. Dziewczyna kucała wtedy i zabierała od niego gałązkę, którą rzucała aby pies aportował. Nagle usłyszała hałasy dochodzącą z boiska od Quidditcha. Pomyślała, że zapewne gryfoni mają trening. Postanowiła iść popatrzeć, nawet jeśli to nie jej drużyna. Bo przecież tam gra Leo, ten z Bars and Melody. Margaret była Bambino, tak jakby. Bo chyba mianem Bambino nie można określić osoby która wybiera między jednym a drugim.
- Bob! Chodź tu piesku! - zawołała, a gdy pies do niej podbiegł przypięła mu z powrotem smycz i poszła w kierunku stadionu (???). Usiadła na trybunach próbując odnaleźć gdzieś wśród trenujących bruneta. Dziewczyna intensywnie wpatrywała się w gryfonów, nagle ktoś ją trącił w ramię, aż podskoczyła. Odwróciła się gwałtownie. Za nią stał Leo trzymający w ręce miotłę.
- Hej Margo! - powiedział siadając obok niej
- No hej. -odpwiedziała - Trochę mnie przestraszyłeś.
- Naprawdę? - udawał zdziwienie - Przecież ja nie jetem aż taki straszny.
Oboje zaczęli się śmiać. Porozmawiali jeszcze trochę i Leo musiał iść do szatni przebrać się w normalne rzeczy.

****
Tyle ode mnie.
Komentujcie!!!
Niebieska Panda :*



piątek, 28 października 2016

Rozdział 20.

*perspektywa Natalie*
Obudziłam się wcześnie rano. Energicznie wstałam zerkając na zegarek stojący na stoliku nocnym. Była dokładnie szósta rano, uśmiechnęłam się sama do siebie pomimo zmęczenia. Spojrzałam na śpiącą obok mojego łóżka Shadow. Nadal nie przetrawiłam tego, że ma chłopaka. Oczywiście bardzo się cieszyłam, ale to było taki wielki szok, że po prostu sama się do siebie śmiałam jak jakaś chora psychicznie. Wstałam pościeliłam łóżko i podeszłam do kufra. Cherry obudziła się od razu jak wyszłam z łóżka i patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Trochę jej zazdrościłam, że może sobie tutaj tak leżeć, a ja muszę iść na lekcje. Wyciągałam po kolei bluzki i spodnie próbując coś wybrać, aż w końcu mi się udało wybrać odpowiedni outfit. Wrzuciłam ubrania na łóżko i podeszłam do stolika nocnego wyciągając z szuflady różdżkę. Machnęłam nią i po chwili Vanessa, Rebecca, Rose i Shadow jęknęły żałośnie. Ich kołdry upadły na podłogę więc zmuszone były wstać.
- Nie masz litości. - odezwała się Rose ziewając przeciągle.
Odłożyłam różdżkę na stolik po czym zabrałam ubrania z łóżka i poszłam w stronę łazienki. Zakluczyłam się i następnie chwyciłam szczotkę by rozczesać włosy. Umyłam twarz, ręce i zęby, aż wreszcie się ubrałam. Gotowa wyszłam z łazienki zabierając ze sobą piżamę, którą wrzuciłam do kufra. Na ubranie założyłam szatę, zobaczyłam, że Shadow jeszcze nie wstała z łóżka, tylko dziewczyny siedziały już prawie przebudzone. Wyrwałam jej spod głowy poduszkę i od razu zrezygnowana wstała spoglądając na mnie z wyrzutem. Pstryknęłam jej przed oczyma palcami i szepnęłam by reszta dziewczyn nie usłyszała:
- Shad, wyglądasz jak widmo, a chyba nie chcesz by Nathaniel cię taką zobaczył. - uśmiechnęłam się z satysfakcją gdy podeszła szybkim krokiem do kufra by wybrać sobie ubranie. Dobieraliśmy chyba ubranie tak około dziesięć minut, bo Shadow była bardzo niezdecydowana. Na końcu znalazłyśmy idealny outfit. Shad wepchnęła się do łazienki przed Vanessą, która obrażona usiadła z powrotem na łóżku. Podeszłam do szafki z której wyciągnęłam książki potrzebne na dzisiaj i schowałam je do torby. Spakowałam też Shadow, która dość długo siedziała w łazience. Zgarnęłam odpowiednie fiolki, składniki, rolki pergaminu, pióro i atrament. Gdy już czekałam uszykowana, Shadow wyszła z łazienki, ubrała szatę i zgarnęła torbę mówiąc, że już możemy iść. Wyszliśmy z pokoju i przywitaliśmy się z Lukasem, który już czekał na nas w Pokoju Wspólnym.
- Cześć dziewczyny! - powiedział i uśmiechnął się do nas.
- Hej Lukas. - powiedziałam, po czym zerknęłam na Shadow.
- Heeej. - powiedziała po chwili nadal nieobecna.
- Gdzie jest Carol, Charlie i Leo? - zapytałyśmy równocześnie.
- Charlie i Carol już się szykują, a z Leo to nawet nie mam bladego pojęcia co się dzieje. - powiedział nam Lukas. - Ja się nie będę do niego pakować, ale pójdę sprawdzić co z tamtymi dwoma.
Lukas wszedł po schodach i zniknął za drzwiami.
- Masz zamiar im powiedzieć? - zapytałam Shadow, na co ona wzdrygnęła się.
- Powiem im na śniadaniu. Lepiej żeby teraz się dowiedzieli ode mnie niż później od kogoś innego. - stwierdziła i spojrzała na drzwi do dormitorii chłopięcych.
Czekałyśmy już tak kilka lub kilkadziesiąt minut, a nadal nikt nie wychodził.
- Za dziesięć minut zaczyna się śniadanie. Idziemy po nich. - syknęłam pod nosem.
- Jesteś pewna, że chcesz po nich iść? - spytała się Shadow kiedy skierowałam się w stronę schodów.
- Tak. Jestem pewna. - odpowiedziałam i weszłam po schodach do drzwi. - Chodź!
Odnalazłam właściwe dormitorium i najpierw zapukałam, ale przez kilka minut nikt nie odpowiadał czy można wejść, czy nie. Kopnęłam drzwi, ale też nic, żadnej odpowiedzi.
- Wchodzimy. - stwierdziła Shadow, która też się zniecierpliwiła.
Nacisnęła klamkę i weszłyśmy do środka. Pokój nie był taki czysty jak nasz, ale to nie było takie zaskakujące. Pierwsze co ujrzałyśmy to Lukasa, który usilnie starał się wyciągnąć Carol'a z łóżka.
- Mówiłeś, że się już szykują! - warknęła Shadow na Lukasa.
- Najwidoczniej Carol zmienił zdanie. - odpowiedział i trzepnął go poduszką.
- A Charlie? - zapytałam i rozejrzałam się po pokoju, w którym panował straszny nieporządek.
- Charls już jest w łazience. - odpowiedział nam Lukas.
- Zaraz będzie śniadanie! - syknęła Shadow i zaczęła szarpać kołdrę Carol'a.
- Nie radzę. - powiedział i spojrzał na nią z uśmiechem.
- A niby czemu? - zapytała i pociągnęła za kołdrę, która zsunęła się z niego.
 Chłopak miał na sobie tylko bokserki. Ale przynajmniej je miał, bo z tego co wiedziałyśmy od Lukasa, w domu śpi nawet bez. Ja i Shadow błyskawicznie odwróciłyśmy się.
- Zawstydzone? - zapytał i zachichotał za naszymi plecami. - Ostrzegałem.
- Wstawaj leniu, bo musimy iść na śniadanie. - powiedziałam nadal odwrócona do niego plecami.
Czułam, że byłam cała czerwona. Carol nie specjalnie się wstydził i przechodził obok nas, wyglądało nawet to tak jakby sam chciał zwrócić na siebie uwagę.
- Przestań błagam... Nie mam ochoty cię oglądać. - powiedziała Shadow.
Carol uśmiechnął się zwycięsko i podszedł do niej bliżej. Dziewczyna się cofnęła, a ja korzystając z okazji skierowałam się w stronę drzwi.
- Ja idę po Leo, paa! - powiedziałam i zatrzasnęłam drzwi uciekając do odpowiedniego dormitorium.
Zapukałam i tym razem od razu otworzył mi drzwi. Ale nie był to na pewno Leo. Przede mną stał Mike, który uśmiechał się głupkowato.
- Przyszłaś po swojego Devriesa? - zapytał i wpuścił mnie do środka.
- Tak... Gdzie jest? - zapytałam i rozejrzałam się dookoła.
- Jeszcze się nie obudził. - poinformował mnie Oliver, który siedział na swoim łóżku już ubrany.
- Co?! No ja nie mogę! - warknęłam i podeszłam do łóżka bruneta, który smacznie sobie spał.
- No więc, jakoś nie specjalnie nam się chciało go budzić, a mieliśmy wenę, więc... - Dylan nie musiał nawet kończyć swojej wypowiedzi.
Na twarzy Leo było pełno różnych wulgarnych napisów i parę brzydkich rysunków.
- Dzieci... - westchnęłam i gwałtownie wyciągnęłam spod jego głowy poduszkę.
Reakcji brak, strzeliłam facepalm i starałam się wyrwać mu kołdrę, którą kurczowo trzymał przy sobie. Z pomocą przyszedł do mnie David i Dylan, którzy starali się pozbawić bruneta kołdry. Chłopak był wyjątkowo ciężki, chociaż wcale nie wyglądał. W końcu kołdra wyślizgnęła mi się z rąk, a ja sama potknęłam się o jakiś niezidentyfikowany obiekt leżący na ziemi. Nogi wykrzywiły mi się i pociągnęłam kogoś za sobą. Całe szczęście, że upadłam na łóżko któregoś z chłopaków. Ale na swoje nieszczęście chłopak którego pociągnęłam wcześniej za sobą wylądował prosto na mnie. Otworzyłam oczy, a nade mną leżał Mike. Pisnęłam zaskoczona i próbowałam wstać, ale nie mogłam go z siebie zrzucić bo był zbyt ciężki, więc pozostałam przy czekaniu aż sam raczy wstać.
- Natie? - zapytał głos dobiegający gdzieś za Mike'm.
Ten głos należał do Leo. Idealnie, wcześniej idiota się nie chciał obudzić, a w jak najmniej odpowiednim momencie to od razu ślepia otworzył. Usłyszeliśmy głośny wybuch śmiechu, to był Oliver.
- Zejdziesz ze mnie? - warknęłam na Mike'a, a ten wzruszył obojętnie ramionami.
- Mi jest tu wygodnie. - stwierdził  i uśmiechnął się do mnie.
Po chwili jednak został ze mnie zepchnięty przez Leo i Shad, która przyszła razem z Charliem, Carol'em i Lukasem.
- Mam go zabić księżniczko? - zapytał Carol i wyciągnął różdżkę ze spodni uśmiechając się z rządzą mordu w oczach.
- Oszczędź go. - warknęłam. - A TERAZ LEO MARSZ SIĘ UBRAĆ I UMYĆ TWARZ!
Brunet wyciągnął przed siebie ręce w geście obronnym i zwiał do łazienki.
- A ty! Z czego się tak śmiejesz?! - warknęłam na Olivera, który prawie turlał się ze śmiechu.
- Zobacz co tutaj maaam. - powiedział i pomachał mi przed oczyma zdjęciem zrobionym przed chwilą czarodziejskim aparatem, gdy Mike na mnie leżał.
Spojrzałam na to zaskoczona i zakryłam usta dłonią.
- O-oddaj to. - powiedziałam i wyciągnęłam rękę przed siebie oczekując, aż rudzielec odda mi w dłonie fotografie.
- Nigdy. - odpowiedział i zwiał z dormitorium.
- Nie! - krzyknęłam i ruszyłam za nim, ale drogę zagrodził mi Charlie.
- Daj spokój. Ten idiota i tak nic z tym nie zrobi. - pocieszył mnie blondyn i poklepał po plecach.
- Mam nadzieję.
Mike wycofał się bezpiecznie z dormitorium pod czujnym okiem Lukasa i Carol'a.
David'a i Dylan'a także gdzieś wywiało. Leo wybiegł z łazienki z wyczyszczoną twarzą na której nie było ani śladu atramentu.
- Dlaczego mnie zawsze coś takiego spotyka! - syknęłam pod nosem i zakryłam sobie oczy dłonią.
- Ciebie?! To ja tu powinnam czuć się poszkodowana. Musiałam zostać z półnagim Carol'em, Charliem, który chodził po pokoju bez koszulki i Lukasem, który na wszystkich krzyczał, że mają się pośpieszyć. - powiedziała Shadow i wyszliśmy z dormitorium.
Zostało nam dwadzieścia minut śniadania przez to całe zajście. Westchnęłam i razem z przyjaciółmi udałam się do Wielkiej Sali. Dotarliśmy na odpowiedni miejsce i usiedliśmy się tak jak zawsze. Zgarnęłam szybko ze stołu płatki, który wsypałam do miski i zalałam mlekiem. Musieliśmy się pośpieszyć, nagle przypomniało mi się coś ważnego. Spojrzałam prosto przed siebie na Shadow, która nie jadła nic tylko siedziała cicho. Rzuciłam jej znaczące spojrzenie i zaczęłam jeść.
- Mam wam coś do powiedzenia. - powiedziała Shadow i wszyscy nagle spojrzeli na nią przestając jeść, tylko ja kontynuowałam posiłek niewzruszona. - No więc... Yyyhmmm...
- Po prostu to powiedz. - powiedział zniecierpliwiony Leo.
- Chodzę z Nathaniel'em. - rzekła szybko Shadow.
Carol'owi wypadł widelec z dłoni. Lukas spojrzał na swojego brata karcącym wzrokiem, który mówił ''tylko spróbuj zrobić coś nieodpowiedniego to pożałujesz''. Bliźniak oddychał głęboko, wpatrując się w Lukas'a ze sztucznym uśmiechem.
- Gratuluję. - wydusił Carol i spojrzał na Shadow.
- Szczerze gratuluję. - powiedział Lukas i kontynuował jedzenie.
- Życzę szczęścia. - rzekł Leo i zabrał się z powrotem za jedzenie.
- Mam nadzieję, że wam się uda w tym związku. - powiedział Charlie.
Po chwili niepewnym krokiem przyszedł Nathaniel.
- Hej... Shad... - zawahał się patrząc niepewnie na wszystkich dookoła. - Idziesz ze mną?
Carol już otwierał usta, ale nadepnęłam go na stopę, przez co spojrzał na mnie z wyrzutem.
- J-jasne! - powiedziała Shadow i ruszyła prosto do chłopaka.
Uśmiechnęłam się mimowolnie i odprowadziłam ich wzrokiem.
- A co to był za atak na moją stopę? - zapytał mnie Carol, ale nie zwracałam na niego uwagi.
Od stołu Puchonów wybiegli Tom i Alex i skierowali się w stronę Shad i Nathaniela. Westchnęłam pod nosem i pobiegłam za nimi zatrzymując ich w odpowiedniej chwili. Chwyciłam Tom'a za skrawek szaty przy szyi, a Alex'a za ramię.
- Co robisz?! - syknął na mnie Alex. - Idziemy z Nathanielem!
- Nawet nie ważcie się im przeszkadzać. - odpowiedziałam mu także syczącym głosem. - Nathaniel i Shadow są teraz razem. Dajcie im trochę luzu...
- To z kim ja mam teraz se spacerować? - powiedział zażenowany Alex, gdy puściłam jego ramię.
- Idioto, a ja to co? - powiedział Tom i skrzyżował ramiona.
- Dobrze więc. Zrozumieliście? Nie macie im przeszkadzać!
- Jasne, mamusiu, zrozumieliśmy. - rzekł Alex i uśmiechnął się do mnie. - A ty co będziesz robić bez Shad?
- Ja... No wiesz... - zastanowiłam się przez chwilę. - Ja mogę spędzać czas z... Albusem, Scorpius'em, Carol'em, Charliem, Lukasem albo Leo.
- Mi chodzi o towarzystwo bardziej, bo ja wiem... dziewczęce?
- Nie potrzebuje dziewczyn by się dobrze bawić... - Alex spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami więc błyskawicznie dodałam. - Nie w tym sensie idioto!
Trzepnęłam go w ramię na co on syknął z bólu.
- Jak będzie ci się nudzić to możesz nas odwiedzić... No wiesz... Skoro chcesz się bawić to ''pobawimy się'' i te sprawy. - zaproponował Alex, po czym szybko dodał, a jego mina zmieniła się diametralnie. - Albo nie... Rób co chcesz... Paa!
Pociągnął Tom'a za sobą i szybko zwiał. Zdziwiło mnie jego zachowanie, ale zaraz potem zrozumiałam. Za mną stał Carol, Lukas, Charlie i Leo.
- Czemu tak wyleciałaś za nimi? - spytał się Charlie i podejrzliwie spojrzał na Alex'a, który zniknął po chwili za drzwiami Wielkiej Sali.
- Chcieli iść z Nathanielem i Shadow. Nie chcę żeby im przeszkadzali więc zrobiłam im mały wykład. - wytłumaczyłam blondynowi.
- Więc Shad nas wystawiła... - westchnął Carol kierując się w stronę wyjścia. - Ale mamy jeszcze ciebie. Zawsze coś, co nie?
Objął mnie i zaczął przyduszać.
- Taa... Bardzo się cieszę. - próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale nie miałam siły, ponieważ dość mocno się uczepił.  
- Carol... rozmawialiśmy o tym... - powiedział Lukas i przewrócił oczyma. - Zostaw Natie.
Carol westchnął i puścił mnie niechętnie, a ja natychmiast odskoczyłam od niego.
- Musimy iść Leo... - powiedziałam i zatrzymałam bruneta, który chciał iść dalej z kumplami.
- Leondre Devries, tylko żebyś nam jej nie ukradł jak Nathaniel ukradł Shadow. - upomniał go Carol.
- Oto się nie martw, wolę brunetki. - odpowiedział mu i ruszył razem ze mną w stronę klasy pana Slughorna, profesora od eliksirów.
- Są tam... Tylko staraj się na nich nie patrzeć... - powiedziałam i błyskawicznie się odwróciłam plecami od Nathaniela i Shadow.
- O kim mówisz?
- No o Shad! - powiedziałam zirytowana. - Zachowuj się naturalnie... Tak jakby nic się nie działo.
- Ale przecież nic się nie dzieje! - odpowiedział zażenowany i strzelił facepalma.
- Idzie tu! - rzekłam zerkając do tyłu tym razem na Albusa.
Popchnęłam Leo bliżej ściany, tak by nie wyglądało to zbyt ''podejrzanie''.
- Kto idzie? - spytał Leo i zerknął mi przez ramię.
- Albus... - szepnęłam. - Udawaj, że czekamy tu tylko aż się lekcja zacznie...
- Ale przecież właśnie to robimy Natalie... - westchnął i oparł się o ścianę, a ja nerwowo bawiłam się swoimi włosami.
Brunet zaśmiał się pod nosem patrząc jak się denerwuje. Albus minął nas i podszedł do Scorpius'a, który stał pięć metrów za nami. Odetchnęłam z ulgą, a Leo jeszcze głośniej parsknął śmiechem.
- Lubisz go. - stwierdził i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Lubić to lubię...
- Ale nie takie lubię... Mi chodzi o takie lubię, lubię... - wytłumaczył mi i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Lubię, lubię? Że ja go lubię, lubię? Nie, nie, nie... Ja go tylko lubię, nie żadne lubię, lubię... - bełkotałam pod nosem nerwowo spoglądając na Albusa dyskutującego z Scorpius'em.
- Czemu mu o tym nie powiesz? - zapytał chłopak i spojrzał na Albusa.
Oparłam się ramieniem o ścianę i spojrzałam na kolegę.
- Niby o czym mam mu mówić? Ja nic do niego nie czuję. - odpowiedziałam zakłopotana.
Leondre przewrócił oczami i uniósł brwi. Patrzył na mnie wyczekująco oraz skrzyżował obronnie ramiona.
- Obydwoje wiemy jak jest Natalie. Nie oszukuj się. - odpowiedział zniecierpliwiony. - Sama do niego podejdziesz, czy ja mam go zawołać?
- Nie ośmielisz się. - wydusiłam przez zęby.
- Albus! Hej! - zawołał Leo i pomachał mu dając znak żeby tu przyszedł.
Zaskoczona kopnęłam Leo w piszczel na co on zasyczał z bólu. Albus i Scorpius ruszyli w naszą stronę trochę niepewnie.
- Zajebiście. Zabiję cię później. - warknęłam do bruneta i szybko poprawiłam fryzurę.
- Nie ma za co... A teraz się ulatniam. - powiedział i odbiegł zanim zdążyłam go zatrzymać.
Chłopak zgarnął pod ramię Scorpius'a i odszedł kawałek dalej. Albus zdziwiony zachowaniem Leo podszedł do mnie.
- Co mu odbiło? - zapytał i spojrzał na mnie.
Złapaliśmy kontakt wzrokowy, ale już po chwili zarumieniony Albus odwrócił wzrok patrząc na bruneta i blondyna rozmawiających po cichu kawałek dalej. Dwójka chłopaków bardzo żywo gestykulowała, ale nie mogłam usłyszeć o czym oni rozmawiają.
- Pewnie mu się nudzi. - stwierdziłam znudzonym głosem.
- Słyszałem, że Shadow chodzi z Nathanielem. - powiedział Albus i znowu spojrzał mi w oczy.
- T-tak. - rzuciłam zawstydzona.
- Pozdrów ją. A teraz chodźmy do klasy, bo lekcja się zaczyna.
Albus wszedł razem ze mną do klasy, ale po chwili musiał już usiąść razem ze Scorpius'em w innej ławce. Ja natomiast skierowałam się do ławki gdzie siedział już Leondre i Shadow. Przyjaciele o czymś rozmawiali, ale zaraz po tym jak do nich podeszłam umilkli. Lekcja też jakoś była mało interesująca, znowu ważyliśmy ten sam eliksir co wczoraj. Znudzona robiłam to samo co wczoraj bez większego entuzjazmu. Od czasu do czasu coś tłumaczyłam Leondre, który kompletnie zgłupiał gdy zobaczył żabi skrzek i rogate ślimaki. Shadow radziła sobie dobrze, w końcu miała wczoraj małe korepetycje u Nathaniela. Spojrzałam na Puchona, który siedział parę ławek przed nami. On i Tom radzili sobie dobrze, zresztą nie dziwi mnie to, ale z kociołka Alex'a wydobywała się jakaś fioletowa para, która nie wyglądała zachęcająco. Parsknęłam śmiechem widząc jak chłopak próbuje coś wykombinować. W tej samej chwili spojrzał na mnie Albus, który siedział za Alex'em i uśmiechnął się do mnie. Jemu też za bardzo nie wychodził eliksir, musiał coś namieszać przy składnikach. Scorpius natomiast powoli kończył robić swój, który wyglądał perfekcyjnie.
- Może mu pomożesz? - szepnął mi do ucha głos Leo.
Podskoczyłam przerażona i o mały włos nie wylałam eliksiru.
- Sorki. Nie chciałem cię przestraszyć. - powiedział Leo i zrobił przepraszającą minę.
- Albus ma Scorpius'a, przecież on może mu pomóc. - stwierdziłam.
- No nie jestem tego taki pewien. - rzekł Leo i uśmiechnął się chytrze.
- Co znowu wykombinowałeś? - zapytałam podejrzliwie.
- Umówiłem się ze Scoprius'em... no wiesz, żeby mi pomógł z tym eliksirem. - poinformował mnie brunet i uśmiechnął się zwycięsko.
- I co chciałeś tym osiągnąć? Wiesz, że to znaczy, że obleje, bo mu nikt nie pomoże? - rzekłam patrząc na niego z politowaniem.
- Ale wiesz... Zawsze miałaś okazje mu pomóc... Miałaś wybór, pomóc lub zostawić go na pastwę losu samego... - rzekł Leo i patrzył na moją reakcję.
Westchnęłam i spojrzałam na Leo.
- Zabiję cię za to, ale pójdę mu pomóc. - stwierdziłam i udałam się do stolika Albus'a.
Scorpius akurat skończył robić swój eliksir, więc podszedł do Leo. Usiadłam się na miejscu, które opuścił Scorpius.
- Co robisz? - zapytał Albus.
- Widzę, że ci nie idzie. - powiedziałam i spojrzałam na eliksir w kociołku, który miał dość nietypowy kolor.
- A więc co w związku z tym? - spytał i uśmiechnął się do mnie.
Zarumieniłam się, ale kontynuowałam rozmowę.
- A to, że zlituję się nad tobą i pomogę zrobić ci ten eliksir. - powiedziałam i skrzyżowałam ramiona na piersiach.
- Czuję się zaszczycony tym, że panna Hill mi pomaga. - Albus zaczął się ze mną droczyć. - A więc co pani radzi żebym zrobił najpierw?
- Najpierw to ja ci radzę wylać to świństwo na parę sklątek tylnowybuchowych, to chyba je załatwi raz dwa... - zażartowałam i wyjęłam różdżkę z kieszeni szaty. - Chłoszczyść!
Kociołek znowu był pusty i mogliśmy zacząć od początku.
- Najpierw trzeba dodać włos, pochodzący ze swojej głowy. - powiedziałam i czekałam aż wyrwie sobie jeden ze swoich czarnych włosów.
- Dobrze, a teraz? - zapytał i wrzucił na dno kociołka swój włos.
- Zalej to wodą. - powiedziałam i wskazałam mu dzbanek wody. - Teraz podgrzej kociołek i poczekaj trzydzieści sekund.
Zrobił to co kazałam, a po trzydziestu sekundach woda przestała się gotować. Spojrzał na mnie wyczekująco.
- Weź ten słoik z rogatymi ślimakami.
- Mam go. I co teraz?
- Pokrój je i wrzuć do kociołka. - powiedziałam i uśmiechnęłam się patrząc jak wyciąga język z obrzydzeniem. - Ty pewnie wrzuciłeś je całe, co nie?
- No bo komu by się chciało je kroić? - zapytał mnie i wyciągnął ślimaka ze słoika, po czym zaczął go równo kroić na trzy części.
- Uczniowi, który chce dostać Wybitny z Eliksirów. No dalej... Przyłóż się... - pośpieszałam go, ale on nadal kroił je swoim tempem.
Gdy wreszcie pokroił trzy rogate ślimaki i wrzucił je do kociołka, zabrał się za mieszanie.
- Nie tak! - powiedziałam i chwyciłam go za rękę.
Była to bardzo niezręczna chwila. Spojrzałam na chłopaka, a on się tylko do mnie uśmiechnął.
- To jak mam to zrobić? - zapytał spoglądając na mnie.
- Delikatniej i w drugą stronę, w przeciwną stronę od wskazówek zegara... - wytłumaczyłam mu i puściłam jego dłoń.
Zaczął powoli, delikatnie mieszać, tak jak mu powiedziałam. Po upływie dwóch minut przestał.
- Teraz garść żabiego skrzeku. - powiedziałam i podałam mu odpowiedni słoik.
Albus zrobił co musiał, pomieszał przez następne dwie minuty, tym razem zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
- Pięć skarabeuszy.
Chłopak wrzucił pięć skarabeuszy do kociołka.
- Teraz trzeba mieszać przez pięć minut, delikatnie zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Po tej czynności od razu trzeba dodać muchy siatkoskrzydłe i będzie koniec. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Jest tylko mały problem... Nie mamy much siatkoskrzydłych. - powiedział Albus. - Pójdę popytać resztę czy ma...
- Nie! Ty tu zostań i mieszaj eliksir, ja się przejdę poszukać much. - powiedziałam i po kolei podchodziłam do każdego stolika pytając się o muchy siatkoskrzydłe.
Nikt ich nie miał, ponieważ każdy otrzymał tylko jedną porcję. Westchnęłam zrezygnowana i zaczęłam się rozglądać. W końcu ujrzałam to co chciałam ujrzeć - słoik much siatkoskrzydłych, stojący na stoliku Nerona. Zostały dwie minuty do dodania kolejnego składniku, więc musiałam działać. Podeszłam szybko do Nerona.
- Hej Neron. - przywitałam się, a ten spojrzał na mnie zaciekawiony. - Potrzebuję trochę much siatkoskrzydłych... Mogę od ciebie pożyczyć?
- Od kiedy jesteśmy na ty, Hill? - zapytał podejrzliwie i wstał.
- Pożyczysz ten słoik, czy nie? - zapytałam, a dobrze wiedziałam, że jest coraz mniej czasu.
- Kupiłem go na Pokątnej, tak żeby mieć na zapas, więc jest mój. Rozumiesz? MÓJ. - syknął na mnie i podszedł bliżej.
- Ale ja mogę ci oddać kasę... Przecież o tym wiesz! - powiedziałam i cofnęłam się do tyłu.
- Dasz mi pięć sykli, a teraz bierz ten słoik. - powiedział z uśmiechem Neron i wetknął mi słoik z muchami siatkoskrzydłymi do rąk.
Otworzyłam zaskoczona buzię. PIĘĆ SYKLI?!
- Z-za drogo! - stwierdziłam uparcie.
- Za późno! - powiedział i uśmiechnął się zwycięsko.
Zgarnęłam słoik i podeszłam do Albusa w ostatniej chwili. Wrzuciłam do kociołka tyle much ile było trzeba i oddałam słoik Neronowi. Nie miałam zamiaru mu dawać pięciu sykli za takie coś co nie było nawet warte złamanego knuta. Zamierzałam od niego błyskawicznie odejść, ale zdążył chwycić mnie za ramię.
- Teraz kasa. - powiedział wyczekująco i kurczowo trzymał mnie za ramię.
- Taka garść much nie jest warta nawet kunta. - odpowiedziałam mu wojowniczo.
- Co żeś powiedziała? - zapytał Neron i szarpnął mnie za ramię.
Spojrzałam za siebie, nikt nawet na nas nie patrzył. Nauczyciel tłumaczył coś jakimś Puchonom, Albus i Scorpius rozmawiali ze sobą, Shad i Leo tak samo.
- Puść mnie! - powiedziałam i próbowałam mu się wyrwać.
- Najpierw dawaj kasę. - powiedział zdecydowanie.
- Nie! Nawet kasy przy sobie nie mam! - warknęłam na niego dostatecznie głośno, że zwróciłam na siebie uwagę Tom'a i Alex'a.
- No to mamy problem. - szepnął mi do ucha.
- Hej! - zawołał Alex.
- Zostaw ją. - powiedział Tom i spojrzał na Slughorna. - Panie profesorze!
Slughorn okręcił się i spojrzał na nich, a po chwili na mnie i Nerona. Cała klasa nagle zdała sobie sprawę z tego co się stało.
- Co tu się dzieje? - zapytał Slughorn i spojrzał na nas.
- Zabrała mi bez pytania słoik z muchami siatkoskrzydłymi!
- Nie prawda! Sam mi go dał!
- Ale ona nie chce mi teraz za to zapłacić!
- Ale pięć sykli to za dużo!
- SPOKÓJ! - krzyknął Slughorn i spojrzał groźnie na Neron'a. - Davis! Pięć sykli za garść much?! To nawet knuta nie jest warte!
Spojrzałam na niego zwycięsko. Neron puścił mnie błyskawicznie, więc odeszłam szybko, gdy Slughorn robił mu wykład.
- Coś ci zrobił? - zapytała Shadow i spojrzała na moje ramię, które sobie rozcierałam.
- Nic mi nie zrobił. - powiedziałam i usiadłam się na swoim miejscu z lewej strony Leo.
- Jak tam z Albusem? - zapytał mnie brunet gdy usiadłam się na krześle.
- Jest okej. A jak tam ze Scorpius'em? - zapytałam uśmiechając się do niego drwiąco.
- Haha, bardzo śmieszne. Scorpius załamał się psychicznie gdy nie chciałem pokroić rogatych ślimaków. - odpowiedział mi.
- A ja widziałam coś ciekawego... - odezwała się Shadow. - Widziałam jak pomagałaś mu mieszać eliksir.
Shad uśmiechnęła się i poruszyła zabawnie brwiami. Leo spojrzał na mnie tak samo jak Shad i zaczął coś bredzić o tym, że trzeba wymyślić nazwę ''tej pary'', czyli mnie i Albusa.
- Może Natus? - zaproponowała Shad.
- Nie... Alie? Altalie? Albalie? Nataus? Natabus? - wymieniał Leondre, po czym na końcu stwierdził, że najbardziej pasuje to co powiedziała Shadow.
- Może się wreszcie zamkniecie? - zapytałam gdy skończyła się lekcja i wychodziliśmy na przerwę.
- Nie. - odpowiedzieli równocześnie.
- Co tam u Margaret? - zapytałam Leo, na co on się zarumienił.
- Ugh. Przestań. - rzekł brunet.
- Kiedy z nią ostatnio rozmawiałeś? - zapytała Shad, która też wkręciła się w ''męczenie Leo''.
- Wczoraj. - odpowiedział jej krótko.
- I o czym rozmawialiście? - zapytałam ciekawa.
- Nie twoja sprawa. - odpowiedział mi uparcie.
- Więc jest coś na rzeczy, skoro to ''nie nasza sprawa''. - stwierdziłam, a on przewrócił oczyma.
Teraz ja miałam Starożytne Runy, a Shad i Leo mieli wolną godzinę. Odprowadzili mnie pod klasę i pożegnali się ze mną. Na Starożytne Runy chodziło bardzo mało osób z naszej klasy. Tylko ja, Mike, Oliver, Rose, Scoprius, Neron, Tom, Nathaniel, Olivia i Roxanne (dwie Krukonki). Siedziałam obok Rose Granger-Weasley, bo ją najlepiej znam i w końcu dzielę z nią dormitorium. Wyciągnęłam podręcznik, wypracowanie, które robiłam w niedziele i buteleczkę atramentu wraz z piórem. Rozłożyłam to wszystko na ławce i czekałam aż przyjdzie profesor Amaranth. Klasa siedziała wyjątkowo spokojnie, jedynymi osobami, które rozmawiały to Oliver, Mike i Neron, który usilnie chciał zacząć rozmowę ze Scorpius'em, tyle, że blondyn nie miał ochoty z nim rozmawiać. Lekcja również była nudna i męcząca. Nie mogłam się skupić na niczym. Gdy wreszcie lekcja się skończyła poszłam na lunch do Wielkiej Sali. Usiadłam się tam gdzie zawsze i zaczęłam jeść kanapki z serem.
- Jestem zmęczooony. - jęknął Carol i oparł się całym sobą na moim ramieniu.
Zaczęłam się przechylać w drugą stronę, co jak co, ale Carol był ode mnie większy i o wiele cięższy.
- Ogarnij się. - syknęłam i próbowałam siebie i jego przywrócić do pionu.
Carol usiadł się normalnie i położył łokieć na stole. Ziewnął i oparł swój podbródek o dłoń patrząc z przymrużonymi ze zmęczenia oczami na Lukasa jedzącego hamburgera.
- Mam dość nauki. - jęknął znowu.
Lukas przewrócił oczyma i kontynuował posiłek. Charlie za bardzo nie zwracał na nas uwagi, tylko spoglądał na pewną Krukonkę. Westchnęłam i pstryknęłam mu palcami przed nosem.
- C-co? - zapytał zdezorientowany i spojrzał na mnie rozkojarzonym wzrokiem.
- Porozmawiaj z nią. - powiedziałam i wzięłam kolejnego gryza swojej kanapki.
- Ale... ale ja nie mogę! - jęknął i zaczął wymachiwać nerwowo rękoma.
- Czemu? - zapytał Leo i spojrzał na Chloe. - Brak ci odwagi Gryfonie?
- J-ja jestem nieśmiały jeśli chodzi o... dziewczyny. - powiedział szeptem rozglądając się czy nikt nas nie podsłuchuje.
-  Nieśmiały?! - zaśmiał się Carol, a ja sprzedałam mu z łokcia w żebra.
- Zachowuj się! - syknęłam na niego. - To bardzo poważna sprawa. Skoro Charliemu się ona podoba i boi się zagadać to powinniśmy mu pomóc... A nie jak idiota śmiać się z jego problemu.
Carol spojrzał na mnie z obrażoną miną, ale nie zaśmiał się już więcej.
- Co mam zrobić? - zapytał błagalnie Charlie. - Bardzo mi się podoba, zależy mi na niej... Boję się, że ktoś mi ją zabierze, że ktoś będzie ode mnie szybszy albo lepszy.
Spojrzałam na blondyna i uśmiechnęłam się mimowolnie. To bardzo urocze jak chłopakowi aż tak zależy. Boi się, że ktoś może ją zabrać mu sprzed nosa i stara się za wszelką cenę coś zrobić i zadziałać. Okej, ocknij się Natalie. Zastanowiłam się przez chwilę, a blondyn patrzył na mnie z wyczekującą miną.
- Na pewno nie staraj się udawać jakiegoś pewnego siebie gościa, na przykład jak Carol. - powiedziałam, a Carol spojrzał na mnie obrażony. - Coś wtedy może nie wypalić.
- Chloe mi wygląda na wyrozumiałą dziewczynę. - stwierdziła Shadow. - Na pewno cię nie wyśmieje.
- Właśnie. - potwierdziłam i kontynuowałam. - Niektóre dziewczyny lubią nieśmiałych chłopaków... Ale skoro ci tak bardzo zależy, to przede wszystkim: nie martw się!
- To co będzie to będzie, ale myśl pozytywnie! - dodała Shadow.
- Chloe zrozumie się stuprocentowo. Jest mądrą, wyrozumiałą, zabawną i miłą osobą. Nie masz się o co bać, jeśli jest tą jedyną, to się na pewno uda. - zakończyłam dumnie.
- Skąd wiesz, że jest taka dobra? - zapytał się Carol z drwiącym uśmiechem.
- Ja po prostu dobrze patrze z oczu. - odpowiedziałam mu i uśmiechnęłam się do niego zwycięsko.
- Rozumiem... - rzekł i skrzyżował ramiona również się uśmiechając.
- Ale czekajcie... - przerwał nam Charlie. - Ja chcę z nią porozmawiać w cztery oczy, a nie gdy jakaś jej przyjaciółka będzie mi dyszeć w kark wsłuchując się w każde moje słowo... Kiedy i gdzie mogę ją znaleźć samą?
- W łazience. - odpowiedział Carol. - A właściwie to nie... Tam też chodzą razem.
- Serio się pytam. - rzekł zażenowany Charlie.
- Mam pomysł. - powiedziałam po chwili namysłu.
- Dawaj. - zachęcił mnie Charlie.
- Może by tak zająć czymś resztę jej koleżanek? - powiedziałam jakby to było oczywiste. - Ej, Lukas, kiedy macie spotkania prefektów?
Jak wszyscy dobrze wiemy Lukas został prefektem (link <--- jeśli ktoś nie wie kto to jest).
- Zazwyczaj w niedziele lub soboty, ale tak raz w miesiącu. - odpowiedział nam błyskawicznie.
Sama bardzo chciałabym zostać prefektem. Jest to odpowiedzialna posada na którą trzeba zasłużyć.
- A co mają z tym wspólnego prefekci? - zapytał Carol i prychnął.
- A to, że jej przyjaciółka jest prefektem. - odpowiedziałam mu przewracając oczami.
- Dobra nie ważne. - odpowiedział obrażony.
Po lunchu postanowiliśmy wyjść z Wielkiej Sali i udać się z powrotem na kolejną lekcję. Charlie, Shadow i ja szliśmy na początku, bliźniacy tuż za nami. Przy wyjściu Charlie nagle szarpnął nas za ramię. Kawałek dalej stała Chloe, sama Chloe, bez żadnej koleżanki. Prawie podskoczyłam, sama nie wiem czy ze szczęścia, czy z zaskoczenia.
- Idę do niej. Teraz albo nigdy! - stwierdził Charlie i ruszył w stronę Chloe pewnym krokiem.
- Nie! Czekaj! - zawołałam za nim półszeptem, a Shadow go zatrzymała.
- Co?
Shad poprawiła mu szatę, koszulę, krawat i włosy, a ja w tym czasie wyczarowałam mu bukiet kwiatów. Dość długo się zastanawiałam nad wyborem, ponieważ kwiaty, jak każdy wie, mają swoje znaczenia. Na końcu wyczarowałam bukiet składający się z białego bzu, chryzantemów czerwonych i konwalii. Biały bez mówi ,,myślę wciąż o Tobie'' i symbolizuje młodzieńczą niewinność. Chryzantema czerwona mówi ,,bądź moją miłością''. Natomiast konwalia mówi ,,pragnę cię uszczęśliwić'' oraz symbolizuje tkliwość. Westchnęłam uradowana i wręczyłam mu bukiet kwiatów w ukryciu. Chloe czytała jakąś książkę, więc nie zwracała uwagi na to co się dzieje dookoła niej. Charlie zawahał się przez chwilę gdy był już całkowicie przygotowany, więc popchnęłam go na zachętę. Podszedł do Chloe nieśmiałym krokiem, a my ustawiliśmy się przy ścianie i staraliśmy się zachowywać normalnie. Blondynka spojrzała w stronę Charliego i uśmiechnęła się z lekko otwartymi ze zdumienia oczami. Charlie także się uśmiechnął do dziewczyny. Spojrzałam na nich i cieszyłam się ich szczęściem.
- Pff, to tylko bukiet kwiatów. - prychnął pod nosem Carol.
- Zamknij się. - warknęła Shadow, a ja spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
Carol wyciągnął ręce przed siebie w obronnym geście i w ciszy obserwował swojego przyjaciela.
- To dla mnie? - spytała zaskoczona Chloe.
- Nie, kurwa, dla mnie. - prychnął pod nosem znowu Carol, na szczęście cicho.
Lukas przytkał mu usta rękom, a ja spojrzałam na niego z wdzięcznością.
- T-tak. - powiedział nieśmiało Charlie, a Chloe uśmiechnęła się odsłaniając swoje białe zęby.
- Jak ja się cieszę jego szczęściem. - szepnęłam.
- Cichooo. - syknęła Shadow.
Carol próbował coś powiedzieć, ale zatkane usta przez rękę Lukasa utrudniały mu wydobycie jakiegokolwiek słowa. Charlie wręczył kwiaty Chloe, a my w napięciu czekaliśmy, aż wreszcie powie co do niej czuje.
- Chloe... Od dawna czułem do ciebie coś więcej, niż przyjaźń... Kocham cię, czy zostaniesz moją dziewczyną? - wypowiedział, a ja i Shadow wstrzymaliśmy oddech.
Chwyciłam jedną ręką ramię Shad, a drugą ręką ramię Carol'a. Staliśmy tak w milczeniu, aż Chloe odzyskała mowę.
- Ja nie wiem... Też cię kocham... Chyba... - jąkała się, a ja jeszcze bardziej zacisnęłam ręce na ramionach przyjaciół. - Na pewno! Tak! Chcę zostać twoją dziewczyną!
Chloe rzuciła się w objęcia Charliego i stali tak przez kilka minut. To było piękne, nie mogłam przestać na nich patrzeć. Oczy zaszkliły mi się trochę, byłam strasznie wzruszona. Byłam w stanie przytulić się teraz nawet do Carol'a, ale darowałam to sobie. Charlie i Chloe ruszyli w swoją stronę, a my zostaliśmy pod Wielką Salą.
- Więc nas zostawił. - stwierdził Carol, gdy Lukas zabrał rękę z jego ust.
- Fuuuj. Ośliniłeś mnie! - warknął na swojego brata, Lukas.
- Takie życie.

---
Pozdrawiam,
mam nadzieję, że się podoba,
xXNatalie

niedziela, 23 października 2016

Rozdział 19.

*perspektywa Lukasa*
Wracałem z chłopakami z lekcji Obrony Przed Czarną Magią. Nie powiem, byłem z siebie dumny. Jako jeden z pierwszych wyczarowałem swojego patronusa. Jestem też mile zaskoczony swoim bratem, który nareszcie robił na lekcji coś oprócz przeszkadzania (na spółkę z Jamesem), dogryzania wszystkim i gadania. Nawet jemu udało się wyczarować patronusa. Doszliśmy do Pokoju Wspólnego i od razu skierowałem się do dormitorium. Odłożyłem niepotrzebne rzeczy i wziąłem książę od zaklęć. Zamknąłem swój kufer i skierowałem się z powrotem do Pokoju Wspólnego.
- No nie udawaj, widziałem jak się na nią patrzysz. - schodząc ze schodów usłyszałem głos mojego brata. Ciekawe na kogo się znowu uwziął. Ignorując go zupełnie usiadłem w fotelu i otworzyłem książkę na tym, co aktualnie przerabiamy. Jednak nie dane mi było doczytać ten rozdział po chwili Carol lub Charlie, nie wiem dokładnie który, wytrącił mi z ręki książkę. No, bo przecież nie można rozwiązać konfliktu słownie, tylko trzeba się zacząć szarpać. Zrezygnowany poniosłem książkę i poszedłem w stronę dormitorium, by tam w spokoju ją doczytać.

*perspektywa Shadow*
Właśnie skończyła się lekcja eliksirów. Zgarnęłam swoją książkę i notatki do torby, wychodząc myślałam o dzisiejszej lekcji. Mam trudności z przyrządzeniem tego eliksiru. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam kiedy podszedł do mnie Nathaniel.
- Ej, Shad! Shadow mówię do ciebie! - chłopak potrząsnął moim ramieniem.
- Sorki, zamyśliłam się. - przeniosłam wzrok na niego
- Co, eliksiry komuś nie idą? - zaśmiał się cicho
- A żebyś wiedział. - przytaknęłam
Chłopak zaproponował, że może mi pomóc, na co ja przystałam z ochotą. Nie żeby coś, ale jakoś tak lubiłam przebywać w jego towarzystwie. Ten uroczy uśmiech i czekoladowe oczy, brązowe włosy, które nigdy nie chcą my się ułożyć... Nie, stop Shad! Za chwilę będziesz zmuszona, tu przy wszystkich dać sobie w twarz. Pożegnałam się z Nathanielem i poszłam do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Chciałam niezauważona przejść przez pomieszczenie, jednak nie udało mi się to.
- Hej Shad, jak tam lekcje? - spytał Carol.
Od kiedy interesują cię przedmioty szkolne? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Może od czasu kiedy siedzisz na nich z tymi puchonami, a Natalie ze ślizgonami. - powiedział pretensjonalnie
- A może po prostu jesteś zazdrosny, co? - wtrącił się Leo, który nie wiadomo skąd pojawił się pokoju
- Serio, nawet ty przeciwko mnie. - Carol zrobił minę obrażonego dziecka - I dla waszej informacji nie jestem zazdrosny!
Korzystając z okazji, że się kłócą i robią zamieszanie poszłam do swojego dormitorium. Rzuciłam torbę z książkami na łóżko i otworzyłam kufer. Wyciągnęłam z niego outfit i poszłam do łazienki się przebrać. Włosy rozczesałam i pozostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki, szatę i mundurek schowałam do kufra, który następnie delikatnie zamknęłam. Wyszłam z dormitorium i udałam się w kierunku wyjścia za portretem. Nie dane mi było jednak wyjść, ponieważ ktoś chwycił mnie za nadgarstek.
- Gdzie idziesz pani Black? - spytał, a ja wiedziałam, że to nie kto inny tylko Carol
- Po pierwsze nie mów do mnie pani, bo czuję się staro. A tak w ogóle to idę na umówione spotkanie. - powiedziałam nieco wkurzona
- A z kim? - no super, kolejne pytanie
- A co cię to?! Nie jesteś moim ojcem więc nie będę ci się spowiadać z kim i gdzie idę. - kiedy to mówiłam myślałam, że wydrapię mu oczy - A, i puść mnie!
- Spokojnie Shadow, puszczę cię jak mi powiesz z kim idziesz. - uśmiechnął się w ten swój idiotyczny sposób.
Tja, chciałby. Nie musi wiedzieć wszystkiego. Wkurzył mnie już nieźle, więc byłam w stanie sprzedać mu nawet z pięści w nos. Zaczęłam się szarpać, jednak to nic nie dało, a on stał i gapił się na mnie jak na idiotkę. W końcu nie wytrzymałam i mocno uszczypnęłam chłopaka w rękę, którą mnie trzymał. Korzystając z tego, że rozluźnił uścisk wyrwałam mu się i uciekłam z pokoju. Skręciłam w odpowiedni korytarz i zwolniłam. Szłam już teraz spokojnie w stronę wejścia do Pokoju Wspólnego Hufflepuff, przed którym czekał na mnie Nathaniel. Podeszłam do niego i razem weszliśmy do środka.

*perspektywa Natalie*
Szłam w kierunku  Pokoju Wspólnego Gryffindoru mijając się z Shadow, która gdzieś biegła. Wyglądała jakby przed kimś uciekała. Ciekawe który debil ją goni??? Zakładam, że Carol... No ale ok. Weszłam przez dziurę za portretem, gdzie natychmiast wyrósł przede mną Carol.
- Gdzie ona jest?
- Ale o co ci chodzi? - spytałam próbując go obejść jednak on zagrodził mi drogę
- Nie udawaj niewiniątka! Gdzie jest Shadow? - prawie na mnie krzyknął
- Nie wiem. - odparłam
- Tak, jasne...
- Dobra Carol wyluzuj... - powiedział Lukas schodząc ze schodów - Ona ci nic nie zrobiła. Opanuj swoją chorą zazdrość. Dziewczyny nie są tylko twoje, chociaż dobrze znamy twoje zdanie. Każda z nich ma swoje własne życie towarzyskie, tak jak zresztą każdy z nas. Więc proszę zachowuj się.
- A kim ty jesteś, że mówisz mi jak mam się zachować?! - Carol odwrócił się w stronę brata, a ja wykorzystałam sytuacje i uciekłam chłopakowi.
- Ja jestem twoim bratem i wstyd mi za ciebie w tej chwili. - odparł spokojnie Lukas siadając w fotelu. Na kanapie siedzieli już Charlie, Leo i James.

*perspektywa Shadow*
Siedziałam z Nathanielem w dormitorium, które dzielił z Alex'em, Tom'em i jakimiś dwoma innymi puchonami. Chłopak wyciągnął książkę i otworzył na odpowiedniej stronie. Zaczął mi tłumaczyć jakie składniki i w jakich ilościach powinny być dodane do Eliksiru Zmieniającego Kolor Włosów aby zadziałał. Siedziałam na przeciw chłopaka i w skupieniu słuchałam go, cały czas na niego patrząc. Chłopak podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby. Jejku jak on słodko wygląda kiedy się uśmiecha. Mogłabym tak niego patrzeć całymi dniami. Ja cie, o czym ja myślę... Co ten chłopak ze mną robi. Dopiero teraz zauważyłam, że wgapiam się w niego jak w obrazek. Szybko spuściłam głowę, a moje policzki oblały się rumieńcem. Na moje nieszczęście nie miała ze sobą peleryny. Ugh, ja to zawsze wiem kiedy jej nie wziąć.
- Shad, wiem że jestem zabójczo przystojny i mądry... - zaśmiał się
- Zapomniałeś jeszcze dodać, że bardzo skromny. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem, no nie powiem jest bardzo przystojny. Ja...nie...to...nie...bo...to...niemożliwe... A może jednak? Nie, ja się chyba zakochałam... Nie wierzę...(od autorki: to uwierz xD) Chłopak przysunął się bliżej mnie. Moje serce zaczęło bić mocniej. Jego twarz była coraz bliżej mojej, dzieliły je tylko milimetry. Nathaniel przysunął się jeszcze bliżej i złączył nasze usta. Mmmm... Ten pocałunek był taki przyjemny, przez tego chłopaka zapomniałam o całym świecie. Nie liczyło się nic oprócz nas. Nagle drzwi od dormitorium otworzyły się, a stał w nich nie kto inny tylko Alex. Ja i Nathaniel oderwaliśmy się od siebie jak poparzeni.
- Ej no stary, mogłeś powiedzieć, że wy tu ten no... To bym nie przyszedł. - bronił się blondyn, który podszedł do swojego kufra i wyciągnął książkę. No właśnie, Alex sięgnął po książkę. Na Merlina, co się tu dzieje?!
- To ja już idę i zostawiam was SAMYCH. - Alex podkreślił ostatnie słowo i zrobił minę pedofila. Ja go chyba uduszę. Blondyn wyszedł, a ja zostałam z szatynem. Nastała niezręczna cisza. Żadne z nas nie wracało do tego co wydarzyło się przed wejściem Alex'a.
- To ja może już pójdę. - zaczęłam
- Jeśli chcesz mogę cię odprowadzić. - powiedział z nadzieją. Wstaliśmy więc i udaliśmy się w drogę do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Droga minęła nam przyjemnie i szybko. Całą drogę rozmawialiśmy. Przed wejściem do pokoju zatrzymałam się jeszcze i przytuliłam chłopaka. Staliśmy tak chwilę. W pewnym momencie chłopak odsunął się trochę i chwycił moje dłonie. Podniosłam swoje oczy na niego.
- Czy ty, Shadow, zostaniesz moją dziewczyną? - to pytanie mnie zszokowało.
- Ja...tak! - powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek na pożegnanie, po czym weszłam do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Cała rozanielona przeszłam przez sam środek pokoju, jednak chłopaki byli czymś tak zajęci, że mnie nawet nie zauważyli. Może to i lepiej. Weszłam do dormitorium i wzięłam swoją pidżamę z kufra. Podreptałam z nią do łazienki. Wzięłam ciepłą kąpiel i ubrałam piżamkę. Gotowa poszłam z powrotem do dormitorium, gdzie zastałam Natalie. Opowiedziałam jej dokładnie o wszystkim, w końcu to moja BFF. Dziewczyna pogratulowała mi, cieszyła się razem ze mną. Natalie poszła się myć, a ja położyłam się w moim ciepłym łóżku i przykryłam kołdrą. Super, jutro zapewne dowiedzą się chłopacy, o ile wcześniej nie poinformował ich Alex. Jejku, cały czas cieszę się jak głupia. Ja, Shadow Lisa Black, chodzę z Nathaniel'em. Z tą myślą zasnęłam.

***** 
To tyle ode mnie. Mam nadzieje, że się podoba.
Komentujcie!!!
Niebieska Panda :*
(tak się teraz będę podpisywać xD)
Pozdro dla Natalie, która to wymyśliła. 
<3 <3 <3